28 maj 2014

Rozdział dwudziesty drugi

- Wyjaśnisz mi wreszcie, co się stało? - warczę, kiedy zostaję niemal wepchnięta na tylne siedzenie samochodu pana Clowesa.
- Mount Sinai Hospital, Clowes. - Syczy Justin, pakując się za mną. Cholera, to szpital na Manhattanie, do którego dostać można się naprawdę rzadko, bo najczęściej odsyłają do innych. Jakim cudem moi przyjaciele tam leżą? No tak. Głupio pytam. Justin spogląda na mnie, jakby natychmiast rozdmuchując moje pytania. - Britney i Gary mieli wypadek, kiedy wracali z Las Vegas. Britney jest w śpiączce.
Przykładam sobie dłoń do ust, a do oczu automatycznie napływają mi łzy. To niemożliwe. To znaczy, wiedziałam, że coś złego im się stało, ale nie spodziewałam się aż takiego szoku. Nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu. Zaciskam powieki, ale zaraz potem je otwieram, bo zamiast ciemności widzę swoją przyjaciółkę i jej chłopaka.
- Mój Boże - szepczę, patrząc na swoje nogi.
Justin kręci głową, podpierając się na nadgarstkach i zbliżając do mnie.
- Nie płacz - wzdycha i obejmuje mnie ramieniem, przez co rad nierad muszę przytulić się do jego klatki piersiowej. - Wyjdzie z tego.
- A co z Garym?
- Ma złamany obojczyk i wstrząs mózgu. Ale wszystkiego dowiemy się dokładniej, kiedy tam dojedziemy.
Kiwam głową i odsuwam się od Justina, wyglądając przez okno. Nie jestem już jego żoną, więc nie powinnam się z nim spoufalać, szczególnie przy panu Clowesie. Kierowca chyba domyślił się mojego stanu, ponieważ okno, przy którym siedzę rozsuwa się do końca. Wdycham świeże powietrze, starając się przez chwilę o niczym nie myśleć.
Dojeżdżamy do szpitala w dwadzieścia minut, które dla mnie są niemal wiecznością. Justin wysiada z samochodu i obchodzi go od tyłu, by otworzyć mi drzwi, ale nie mamy na to czasu. Otwieram je pierwsza i wyskakuję, chcąc biec.
- Uspokój się - zatrzymuje mnie Justin, chwytając za moje ramiona. - W taki sposób nikomu nie pomożesz.
Chyba ma rację. Biorę głęboki wdech i ruszam za nim do szpitala. Denerwuję się, a do tego jest mi przerażająco słabo i ciągle widzę jakieś mroczki przed oczami. To przez ten strach.
Wnętrze jest ogromne i ma wysoki sufit. Jest jasno przez duże okna, a gdy patrzę w górę, widzę balkony, które pewnie prowadzą do innych korytarzy na piętrze.
Podchodzi do nas młoda pielęgniarka. Ma krótkie blond włosy i długie nogi, którym dokładnie możemy się przyjrzeć przez króciutką spódniczkę.
- Pan Bieber? - pyta nieśmiało, spoglądając na Justina. Kiedy mój towarzysz kiwa głową, robi się pewniejsza. - Proszę tędy.
Justin odwraca się, by spojrzeć na mnie, po czym chwyta moją dłoń i prowadzi za pielęgniarką. Jego palce złączone z moimi zdecydowanie dodają mi otuchy.
Wjeżdżamy windą na pierwsze piętro i kierujemy się na koniec długiego korytarza. Nie zwracam uwagi na to, co dzieje się wokół;  chcę tylko jak najszybciej być przy Britney. Mijamy dwie pary drzwi i znowu kolejny korytarz, po czym się zatrzymujemy. Pielęgniarka patrzy na nas i pokazuje palcem na ścianę. A raczej na szybę.
Puszczam Justina i dochodzę bliżej. Britney leży na łóżku z maską tlenową, podłączona do mnóstwa urządzeń, których dźwięk słyszę nawet tutaj. Wygląda tak bezbronnie… Jej blond włosy opadają na ramiona, a ręce są ułożone wzdłuż ciała. Do oczu natychmiast napływają mi łzy. Opieram dłonie o szybę i próbuję coś krzyknąć, lecz mój głos został jakby uwięziony w gardle.
To ja powinnam tam lecieć. Powinnam lecieć tym samolotem i zginąć, zamiast patrzeć teraz na jej cierpienie. A tymczasem co zyskałam? Zupełnie nic. I to jest w tym wszystkim najgorsze.
Odwracam się i przytulam szybko do Justina. Po prostu chowam się w jego ramionach, a on mocno mnie obejmuje, dając mi wsparcie. Pielęgniarka gdzieś zniknęła, więc nie muszę się martwić, że ktoś na nas patrzy.
- Będzie dobrze, obiecuję ci - szepcze przy moim uchu, głaszcząc moje plecy.
Kiwam spokojnie głową, chociaż tak naprawdę boję się w to wierzyć. Nastawiam się na coś, a potem jak zwykle nie dostaję tego, czego chcę. A teraz pragnę jedynie ich zdrowia.
- Justin... - unoszę głowę, chcąc spojrzeć na mojego towarzysza, ale przyciska mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Skarbie - wzdycha. Zamieram na moment. Nazwał mnie skarbem? To nie do pomyślenia. Ale zrobił to w taki uroczy i wrażliwy sposób, że po prostu mu się oddaję i uśmiecham nieco, wdychając jego zapach.
Tkwimy w takiej pozycji przez kilka minut, a ja powoli się uspokajam. Musi być dobrze. Tylu ludzi przeżyło katastrofy lotnicze. Kto da radę, jeśli nie Britney z Garym? Powtarzam sobie nałogowo moje myśli, chcąc, by natychmiast stały się prawdą.
- Policja - mówi Justin po chwili, więc odsuwam się od niego i widzę dwójkę na oko czterdziestoletnich mężczyzn, ubranych w policyjne mundury.
- Sierżant Malon - przedstawia się pierwszy, grubszy z nich. - A to sierżant Winston - wskazuje na chudszego. - Chcielibyśmy zamienić z panem słowo, panie Bieber, ponieważ to pański samolot się rozbił.
Justin kiwa głową i patrzy na mnie.
- Poradzę sobie, idź.
- Nie, pójdziesz ze mną, bo to twoi przyjaciele.
Właśnie, przyjaciele… A co z Garym? Może dowiem się potem. Póki co wchodzę z Justinem i dwoma policjantami do sali obok, pustej i idealnej na takie przesłuchania.
Funkcjonariusze siadają na obrotowych krzesłach, a ja z Justinem na pustym łóżku. Zakładam nogę na nogę i krzyżuję ręce na piersiach.
- Podejrzewamy zamach - zaczyna grubszy policjant. - Samolot spadł przy lądowaniu, po prostu zamiast wlecieć spokojnie na płytę lotniska, uderzył w nią z wysokości czterech kilometrów.
O kurwa. Zamieram. Zamach?
- Rozmawialiście z pilotem? - pyta Justin.
- Nie żyje.
- A z Garym Freemanem? - Justin próbuje udawać spokojnego, lecz po informacji o śmierci pilota głos zdecydowanie mu się zmienił.
- Tak, ale krótko. Jest bardzo słaby.
Chudszy sierżant kładzie łokcie na kolanach i unosi głowę, patrząc na nas.
- Pan Freeman powiedział nam, że przez cały lot nic właściwie się nie działo, chociaż pilot nie odezwał się do nich ani razu. No i nie było stewardess.
- Więc coś musiało stać się w kabinie pilota - mówię sama, prostując się.
- Słuszna uwaga, ponieważ nie było żadnego wybuchu. To tak, jakby ktoś przejął władzę nad maszyną.
Justin kręci głową.
- Lecz nikogo nie mogło być przecież w środku, skoro zginął tylko pilot. Zamachowiec nie narażałby się na śmierć.
- Tak, to prawda. Sekcja zwłok wyjaśni nam, czy doszło do zatrucia. Pilot mógł umrzeć i dopiero potem samolot się rozbił.
Wszyscy kiwamy głowami na słowa jednego z policjantów. I wszystkich ciekawi, kto mógł zrobić coś tak okropnego. Wróg Britney, Gary'ego czy Justina? A może nikt, tylko po prostu pilot stracił panowanie nad maszyną? I nagle krew odpływa mi z twarzy, ponieważ sobie o czymś przypominam. Kurwa! Wciągam powietrze przez usta, a Justin, słysząc to, natychmiast na mnie patrzy.
- Będzie dobrze - szepcze.
Patrzę to na niego, to na policjantów i kiwam głową. Muszę stąd wyjść. Kiedy wstaję, oni też się podnoszą. Ach, ci dżentelmeni. Staję na korytarzu przy sali Britney i patrzę na nią wyczekująco, jakby zaraz miała się obudzić. Boję się, że to się nigdy nie stanie.
- Justin, muszę ci coś powiedzieć - chrząkam. Nie widzę go, ale po prostu czuję, że tu jest. Odwracam się i moje przypuszczenia się potwierdzają. Justin stoi przede mną z uniesionymi brwiami.
- Tak?
- Nie wiem, czy to może mieć związek, ale wydawało mi się, że ktoś mnie kiedyś śledził. Czarny samochód. Mężczyzna, który w nim siedział, gdy mnie zobaczył, wykonał jakiś telefon.
Wszystko to mówię na jednym wdechu, nie patrząc Justinowi w oczy.
- To mało informacji, Suzanne. Powinnaś powiedzieć mi wcześniej.
Prycham.
- Nie byliśmy wtedy aż tak blisko. Zresztą, nadal nie jesteśmy.
- Chodź na herbatę - mówi nagle, obejmując mnie w pasie.
Te jego dotyki są tak częste i tak czułe, że już się do nich przyzwyczaiłam.
- Justin, nie chcę herbaty.
- A ja chcę. Chcę się dowiedzieć więcej o tobie i musisz tam być, a ja jadę na herbatę.
- Jedziesz?
- Tak. Nie zostajemy tutaj.
O nie.
- Muszę być przy nich…
- Nie - przerywa mi, kładąc dłonie na moich ramionach. - Nie jesteś im teraz potrzebna. Britney jest w śpiączce, a Gary śpi, bo taki jest zmęczony. Ty też powinnaś odpocząć, Suzanne.
Jego ton głosu jest taki aksamitny, że niemal się rozpływam. Chyba ma rację. Przygryzam wargę i ostatecznie się zgadzam. 
Pan Clowes podskakuje, gdy tylko wchodzimy do auta. Chyba przysnął, ale nie przypatruję mu się. Jestem cała rozstrzęsiona. Britney, Gary, ich poważny stan, zamach, i jeszcze ten czarny samochód. Tego wszystkiego jest za dużo.
- Na Manhattan - mówi Justin, klepiąc fotel kierowcy. Kiedy ruszamy, spogląda nieśmiało na mnie. - Oddychaj.
Wykonuję jego polecenie, lecz z ogromnym trudem. Mkniemy przez autostradę i nagle mija nas czarny, wysoki samochód. W środku siedzi blondynka. Od razu wbijam się w siedzenie. Justin to zauważa i odprowadza wzrokiem przejeżdżające auto.
- To ten samochód?
- Nie - szepczę drżącym głosem. Jezu, dlaczego się tak boję?
Justin chwyta moje nogi pod kolanami i przerzuca je sobie przez uda, po czym podsadza mnie do góry tak, że na nim siedzę. Pierwszy raz żałuję, że założyłam tę sukienkę. Podwinęła mi się jeszcze wyżej i prawie odsłania mój tyłek. Justin obejmuje mnie w pasie jedną ręką, a drugą kładzie na udach.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? - mruczy.
- Bo nie uznawałam tego za coś złego. Ale teraz dostrzegłam jakieś powiązanie, chociaż to przecież w ogóle może nie mieć związku.
- Martwię się o ciebie. O Jaxona i o Jasmine. Więc jeśli coś się stanie, mów mi od razu.
Kiwam głową. Byłoby super, gdyby nie wspomniał o swojej żonie. Ciągle zapominam, że kogoś ma. Wzdycham, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Czuję z Justinem jakąś więź. Uraz po gwałcie zniknął. Jestem przy nim bezpieczna i wiem, że jest w stanie mnie obronić.
Obejmuje mnie mocno i odgarnia moje włosy, chowając kosmyk za ucho.
- Czemu się o mnie martwisz? - pytam nagle, unosząc głowę.
- To chyba oczywiste. Wkroczyłaś do mojego życia. A ja zwykle martwię się o osoby, które należą do mojego życia.
Rumienię się. Jestem w jego życiu? Ale jak? Uśmiecham się blado. Chyba mi to odpowiada.
- A Megan?
- Co Megan?
- Nie jest w twoim życiu?
- Utrzymuję z Megan kontakty czysto biznesowe, kiedy płacę jej co miesiąc, bądź spotykam się na bankietach, tak jak dzisiaj.
Wypuszczam powietrze z ust. Czy to ulga? Chyba tak.
Nie wiem, kiedy dojeżdżamy, ale Justin odsuwa mnie lekko od siebie. To znak, bym wysiadła.
Jesteśmy przed jakimś dużym, wysokim budynkiem. Jest cały szklany i wygląda na niesamowicie luksusowy. Justin chwyta moją dłoń i prowadzi do drzwi, otwierając je teatralnym gestem. Wewnątrz jest bardzo elegancko. To jakaś droga restauracja. Ściany są jasnoszare, a meble białe. W tle gra muzyka klasyczna. Podchodzi do nas kelner w czarnym garniturze.
- Stolik dla dwojga, panie Bieber?
Cholera, czy jego wszyscy znają dosłownie wszędzie? Zaczyna mnie to już irytować, ale co ja mogę?
Siadam na wskazanym przez kelnera miejscu przy ścianie, jeszcze zanim Justin odsuwa mi krzesło. Lekko zmieszany, siada na przeciwko.
- Zamówiłem herbatę jaśminową ze skórką pomarańczy, bo chcę, byś ją wypiła - oblizuje usta.
- Czemu aż tak ci na tym zależy?
Wzrusza ramionami.
- Nie wiem, po prostu myślę, że na to zasługujesz.
Powstrzymuję się od prychnięcia. Nie wiedziałam, że picie z Justinem Bieberem herbaty jaśminowej to powód to zaszczytu.
Kładzie dłonie na stole i patrzy na mnie z kpiącym uśmieszkiem. Opieram plecy o krzesło i wzdycham.
- O co ci chodzi? - pytam.
- O nic, o nic, panno Collins - mruczy, a ja czuję to aż w podbrzuszu.
Chce coś dodać, ale w tym momencie zjawia się kelner z naszym zamówieniem. Kładzie białe filiżanki na stole i odchodzi, kłaniając się lekko.
- Nie podają tu cukru ani łyżeczek? - pytam zmieszana, obracając spodek od filiżanki dookoła.
- To moja restauracja i nie muszą tego podawać - chichocze Justin. Ach! Ci bogacze.
Upijam łyk. Jest naprawdę smaczna.
- Pamiętam, że kiedy przymierzałam tę sukienkę w sklepie, pomyślałam sobie, że fajnie byłoby w niej wypić jaśminiową herbatę ze skórką pomarańczy - uśmiecham się, bawiąc się palcami. - I widzi pan, panie Bieber, spełnia pan marzenia kobiet.
Justin wzdycha i prostuje się, patrząc w bok i rozluźniając nieco krawat. Po chwili znowu przenosi wzrok na mnie.
- Powiedz mi, jakie warunki umowy już złamałaś.
- Cóż - przeciągam. - Poszłam na górę za Jaxonem. Chciałam poczekać na dole, ale zaczął krzyczeć, że coś mu się stało.
- To wtedy, kiedy rozciął sobie palec, tak?
- W rzeczy samej.
- W jakim pokoju byłaś? - unosi brwi.
- Och, tylko w pokoju Jaxona.
Wyraźnie oddycha z ulgą. Boże, co oni tam jeszcze mają? Aż mnie to przeraża. Pracownię z ładunkami wybuchowymi? Pokój do kręcenia filmów pornograficznych? Przełykam ślinę i piję kolejny łyk herbaty.
- Coś jeszcze?
- Chyba nie - przygryzam wargę. - Chociaż nie używam służbowego telefonu. No i nie odebrałam od pana kilku telefonów. Nie stawiam się codziennie na dyżury, bo na przykład dzisiaj jestem tak jakby zwolniona z obowiązków, z przyczyn co prawda naturalnych, ale jednak. Oglądałam też telewizję dla własnych potrzeb…
- Niby kiedy?
- Wtedy, kiedy we trójkę oglądaliśmy Króla Lwa.
- To była dla ciebie własna potrzeba? - chichocze.
- Tak, bo sprawiało mi to przyjemność. I sama zaproponowałam to Jaxonowi.
Justin wywraca oczami. Jest wyraźnie rozbawiony.
- No dobrze - kładzie łokcie na stole.  - Opowiedz mi coś o swoim mieszkaniu w Forks.
Skąd on wie, że… No tak. Agentka FBI.
- To mieszkanie moich rodziców - mówię krótko i nagle przypominam sobie o moim ostatnim spotkaniu z tatą i jego kochanką. To nie powinno w ogóle mieć miejsca, a przecież pojechałam tam z własnej woli. Wzdycham głęboko. - Mieszkałam tam prawie całe dotychczasowe życie. Nie wiem, co mam ci jeszcze powiedzieć. Powinnam odwiedzić to miejsce.
- Prosisz mnie o wolne?
Patrzę na niego zdziwiona. Jezu, nie wspomniałam o tym przecież. Ale, co mi szkodzi? To dobry czas. Mama siedzi tam sama i muszę ją pocieszyć. Britney z Garym są w szpitalu, a mnie się wydaje, że śledzi mnie psychopatyczny morderca, bo obejrzałam za dużo paradokumentalnych seriali.
- Tylko na kilka dni… - mówię nieśmiało.
- Hej, w porządku. Następnym razem mów od razu, kiedy będziesz chciała gdzieś wyjechać.
Kiwam głową, spuszczając wzrok na swoje kolana. Znowu mam w głowie Emmę i ojca. Wyobrażam ich sobie, jak się obściskują, a w oddali patrzy na nich mama, zalana łzami.
- To tam nauczyłaś się tak tańczyć? - z zadumy wyrywa mnie głos Justina.
- Słucham?
O nie, błagam, nie rozmawiajmy o tym.
- Patrzyłem na ciebie około pięciu minut. Jesteś naprawdę zjawiskowa.
No, no, zachwycam Justina Biebera. Kolejny punkt dla ciebie, Suzanne.
- Tak jakby. Znaczy, od zawsze kochałam tańczyć, ale to nic takiego.
- Jesteś zbyt skromna. Musisz mieć więcej pewności siebie.
Wzdycham i patrzę na zegarek. Dziewiąta. Powinnam już wracać.
- Justin, i tak twoja żona sprawdzi wszystkie informacje na mój temat, jeśli jeszcze tego nie zrobiła.
- Zbywasz mnie, prawda? - chichocze.
- Tak.
Przygryzam wargę i patrzę na niego wyczekująco. Wreszcie wstaje, a ja razem z nim i razem wracamy do samochodu pana Clowesa. Nawet nie odwraca się, by pożegnać się z kelnerami, jednak ja to czynię, uśmiechając się do nich szeroko.
- Jest chłodno - mruczy mi do ucha Justin i nagle czuję, jak jego marynarka ląduje na moich ramionach. Staje przede mną w samej białej koszuli i krawacie, wyglądając przy tym niesamowicie młodo. Ale przecież jest młody. Otwiera mi drzwi do auta i czeka, aż wsiądę.
- Queens? - pyta pan Clowes, patrząc na nas we wstecznym lusterku.
Odpowiadam skinięciem głowy i spoglądam na Justina. Chyba jest rozluźniony. Bez trudu gramolę się na jego kolana i chowam twarz w zagłębieniu jego szyi. Chyba go tym zaskakuję, ale obejmuje mnie w pasie i przytula do siebie. W tej pozycji czuję się naprawdę dobrze.


No to cześć. Widzicie, że ostatnie dwa rozdziały były długie w porównaniu do innych, więc na nowy naprawdę - wydaje mi się - że możecie poczekać, i nie mówię tego, żeby zrobić Wam na złość, tylko żeby uwolnić się od natłoku pytań "kiedy nowy rozdział" itd. Sami wiecie, że jest koniec roku, poprawy, wycieczki i tego typu podobne rzeczy, z których chciałabym skorzystać. Więc proszę Was jedynie o to, abyście to uszanowali. Dziękuję i ściskam Was mocno<3

59 komentarzy:

  1. cudowny
    justin taki czuły
    muszą być razem

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju, jaki ten rozdział ♥ moim pierwszym podejrzanym do zamachu na samolot jest jasmine, ale jestem prawie pewna, że się mylę. czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. czwarta! to teraz idę czytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dagcsgsegseggaw jaki cudowny, słodki, kochany rozdział 💕 <3

      Usuń
  5. świetny, choć ja wciąż czekam na coś pikantnego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny !!!!!!!! czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Jprdl kobieto to naprawde jest cudowne. Powinnas zostać jakąś pisarką czy coś. Masz cholernie cudowny dar do pisania. A rozdział cudowny. Każdy rozdział pisany przez ciebie jest coraz lepszy. Oby tak dalej .l Kocham to ff ♥ I dziękuje że je piszesz :)/ sirbizxzle

    OdpowiedzUsuń
  10. kazdy potrzebuje czasu i wena tez jest potrzebna. A rozdział swietny zaskoczyła mnie ta bliskosc miedzy Suzann a Justinem I to "skarbie" hehe

    OdpowiedzUsuń
  11. niesamowity ♥ dsjsfdshfbds mam nadzieję że pasek na koncu roku na świadectwie będzie xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Uhmmm ... Rozplywam się. Cudo.
    Genialne, wyciągające jezu kocham to po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  13. słodki rozdział. Cudowne
    czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  14. świetny rozdział nie mogłam sie doczekać. ciesze się że ze sb normalnie rozmawiają. oni muszą być razem są tacy słodcy ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. taki kochany rozdział <3 uwielbiam Justina w tym opowiadaniu, kurde. <3
    hahah. mam nadzieję, że Britney się wzbudzi i wszystko będzie wporządku <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  16. jestem zakochana w tym rozdziale, jak i w poprzednim i poprzednim i w poprzednim, we wszystkich, jestem zakochana w Justinie, jestem zakochana w opowiadaniu!

    OdpowiedzUsuń
  17. jeny zakochalam sie w tym rozdziale <3 i Justin ahh ;oo

    OdpowiedzUsuń
  18. O Boże, tak mi się ten rozdział podoba, że chyba zaraz przeczytam go jeszcze raz XD Nawet nie wiesz, jak mi się dłużyło na ten wpis haha xd Dziękuję, że piszesz, kochanie <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Fantastyczny <3 pozniej skomentuje dokladniej c;

    OdpowiedzUsuń
  20. serio, świetny bardzo to lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jejku, jaki cudowny *-*
    I w ogole switnie piszesz kochanie, czekam na nastepny *--*

    OdpowiedzUsuń
  22. jezu najlepszy rozdział ghkjl i jeszcze ta końcówka wercia zabijasz bhujik

    OdpowiedzUsuń
  23. aw chyba jeszcze raz przeczytam ten rozdział, bo jest idealny

    OdpowiedzUsuń
  24. czuły justin jest najlepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  25. swietny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  26. wspaniały <333 codziennie sprawdzam czy jest nowy rozdział tego fanfiku <3
    końcówka najlepsza <33
    czekam na kolejny rozdział i czekam na coś więcej między nimi hehehe <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Cudowny! Dzisiaj zaczęłam czytać a już wszystkie rozdziały mam za sobą! Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetny naprawdę !!!
    chcę żeby się coś działo poważniejszego między nimi i żeby Jasmine znikła :(
    Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  29. Rewelacyjny! Oby byli razem !!
    *.*
    Kocham to ! <3

    OdpowiedzUsuń
  30. Cudo < 3 Moja pierwsza myśl jak się dowiedziałam że samolot się rozbił to Jasmine xd Ja chce już następny :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Strasznie mi się podoba ;))
    wgl kojarzy mi się troszkę z 50 twarzy greya haha

    OdpowiedzUsuń
  32. Rozdział jak zawsze cudowny i zaskakujący. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  33. cudowny! dodaj następny jak najszybciej :(

    OdpowiedzUsuń
  34. czemu wyłączyłaś aska ? :C

    OdpowiedzUsuń
  35. jak to możliwe że jest śledziona? myślałam, że to przez żone Jusa, wow. cudowny rozdział, do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  36. jak zwykle cudowny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  37. świetny jak zawsze, czekam z niecierpliwością na następny. x

    OdpowiedzUsuń
  38. Jejku! Byłam pewna, że już dawno skomentowałam ten rozdział, a tu takie rozczarowanie!
    Rozdział cudowny, mam nadzieję, że wszystko z Britney i Garym będzie w porządku i Justin z Suzanne bardziej przybliżą się do siebie :)
    Z niecierpliwością czekam na następny :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  39. Rozdział świetny, nareszcie długi, czekam na więcej :3

    OdpowiedzUsuń
  40. Wypadek? Zamach? Czy może zwyczajny incydent z tragicznym końcem? Myślę i myślę, ale nie mogę się domyślić najbardziej prawdopodobnego dalszego ciągu tego wątku. I tak najbardziej interesuje mnie ten właściwy, co się naprawdę wydarzyło. Znając Ciebie pewnie nie dowiemy się prawdy nazbyt prędko, ale warto czekać, szczególnie biorąc pod uwagę długość rozdziału, no i jego samą treść. Jest chyba najdłuższym z dotychczasowych i jednym z najbardziej bogatych pod względem opisanych uczuć i poszczególnych czynów bohaterów. Naprawdę się postarałaś :) Chyba najbardziej mi się spodobało, że wykorzystałaś to, jak Justin zaoferował Britney i Gary'emu przelot na własny koszt (jakby) i nawiązałaś to do głównego wątku. Super.

    OdpowiedzUsuń
  41. Aww...mimo tego wypadku słodki rozdział :)
    Ciekawi mnie ten zamach hmm...i czy ten czarny samochód ma coś z tym wspólnego.

    Ps. Za cholerę nie mogę zapisać się w informowanych. Nie wiem dlaczego. Dodaję komentarz ale jego nie ma. Próbowałam z 3 przeglądarek i dalej nici :-/
    Mogłabym tutaj poprosić o informowanie? Byłabym wdzięczna @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  42. cudowny i zaskakujacy boze,nie mge sie doczekac kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  43. czekam na nastepny niecierpliwie kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  44. mam nadzieję że wyjdą z tego :( Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  45. jeju czekam na nowy rozdział tak bardzo :c

    OdpowiedzUsuń
  46. 2 tygodnie na rozdział czekać. czy ty nam łaskę robisz, że czytamy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej,ej spokojnie nie poganiaj jej i nie spinaj się tak,to nie zdrowo ;)

      Usuń
  47. HSICBDBCEWBCUEBWCBDIBCEW CUDOWNE <3 <3 JAK TY MOZESZ PISAC TAKI CUDOWNY ROZDZIAŁ MASZ TALENT !! ;**

    OdpowiedzUsuń