Krztuszę się własną śliną. Muszę podnieść ręce do góry przez zaskoczenie i czuję, jak robię się cała czerwona na twarzy. Zerkam kątem oka na Justina, który przysuwa się do mnie błyskawicznie i klepie mnie w plecy. Miotam się i próbuję go odepchnąć. Kręci głową i łączy moje nadgarstki ze sobą, unieruchamiając je jedną ręką.
- Uspokój się - nakazuje.
Kulę się w sobie jak mała dziewczynka, chociaż na zewnątrz nadal się we mnie gotuje. Gdy wszystko wraca do normy, a oddech mi się poprawia, uświadamiam sobie, że Bieber jest zbyt blisko. Natychmiast odskakuję. Przełykam ślinę i patrzę na niego oniemiała.
Oszukał mnie! Dwa dni. Dwa pieprzone dni próbowałam się opiekować dzieckiem, które powinno należeć do jego i Jasmine. A tymczasem należało do… Kogo?! Pani Smith?! Marszczę czoło. Nie, to obrzydliwe. Zaczynam głębiej oddychać.
- Powiedz coś - jęczy Justin, biorąc głęboki wdech.
Co mam powiedzieć?! Pogratulować mu? Mogłam się spodziewać wszystkiego. Że jest chory psychicznie, że ma jakieś zaburzenia, że okradł bank i stąd ma tyle kasy. Ale nie tego, że jego żona nie jest matką jego dziecka. Chociaż to w sumie nie takie spektakularne. Mogła zostać sztucznie zapłodniona. Może Justin nie może mieć dzieci. Nie, to też nie wchodzi w grę. Powiedziałby mi wtedy, że on też nie jest ojcem Jaxona. A wyraźnie wspomniał tylko o Jasmine.
- Ktoś jeszcze wie? - pytam zszokowana.
- Tak. Rzecz jasna, Jasmine, nasi rodzice, oczywiście Jaxon i jego matka. No i mój lekarz. I jeszcze psycholog.
Ma psychologa. Wow, to było do przewidzenia. Ale nie to jest teraz najbardziej istotne.
- Kto jest matką?
- Megan Simpson.
Mówi to nazwisko tak szybko i pewnie, że dopiero po kilku chwilach załapuję, że już dał mi odpowiedź.
- Nie znam jej - mówię szczerze.
Justin unosi brwi i uśmiecha się.
- Jest twoją sąsiadką. Wprowadziła się tydzień temu.
- Słucham?! - unoszę brwi. O Jezu. To dopiero zaskoczenie. Ona jest tak blisko… Nie, to nieprawdopodobne.
- Mówiłaś, że ostatnio często bywam w okolicy. Teraz wiesz dlaczego.
Opieram łokieć o oparcie kanapy i zaczynam masować swoje czoło. To wszystko nie mieści mi się w głowie.
- To o nią pokłóciłeś się z Jasmine?
Wzrusza ramionami.
- Tak. Często to robimy.
Patrzę na niego zaskoczona.
- Nie rozumiem. Więc dlaczego chciałeś się zabić?
- Nie chciałem - kręci głową. - Chciałem cię tylko nastraszyć, bo wiedziałem, że jakoś zareagujesz. A potem chciałem cię przelecieć, ale nie okazałaś się taka łatwa, więc się wkurzyłem i dalej… Wiesz co.
Rozchylam wargi. Nie mogę uwierzyć w jego podłość. Zrywam się z kanapy i stojąc nad Justinem, policzkuję go z całej siły.
- Ty dupku!
Zaskoczony pociera swój policzek, po czym patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. Chwyta moje nadgarstki w jedną dłoń tak jak wcześniej, a drugą wykorzystuje do przełożenia sobie moich nóg przez kolano. Siedząc na nim, jestem tak blisko jego twarzy, że czuję jego przyspieszony oddech. Boję się tego.
- Masz zamiar mnie bić, zanim wszystko ci opowiem?
Czerwienię się. Ma rację.
- Nie czuję się komfortowo siedząc tutaj - patrzę na jego kolana.
- Trudno.
- Och.
Nie ucieknę. Ale czy chcę uciec? Szczerze mówiąc, podoba mi się ta jego stanowczość.
Patrzy się na mnie, paraliżując wzrokiem. Zaczynam szybciej oddychać.
- Zapytaj mnie o coś. I tak już powiedziałem ci więcej, niż powinienem.
Głośno przełykam ślinę. Niby o co mogę go zapytać?
- Powiedz mi, jak poznałeś się z Megan, że stała się twoją… kochanką.
Justin kręci głową.
- Nie. To Jasmine była moją kochanką.
- Przecież Jasmine jest twoją żoną - prycham.
- Naprawdę?
Czerwienię się.
- Jak mogła być twoją kochanką?
- Normalnie. Chyba wiesz, kim jest kochanka albo kochanek. Megan była moją żoną, ale się rozwiedliśmy, bo poznałem Jasmine.
- Ach. - Przełykam nerwowo ślinę. Jakie to chore. - Więc jak poznałeś się z Jasmine?
- Pracowała u mnie - unosi brwi. Chyba jest zaskoczony, że o to spytałam, w sumie przecież nie jest mi to do niczego potrzebne.
- Okej. W twoim biurze, tak?
- Nie - przygryza wargę. - Była nianią Jaxona.
Rozchylam usta i wpatruję się w Justina jak oniemiała. Że co kurwa?! To się nie dzieje.
- Robisz to kurwa z każdą nianią Twojego syna? - syczę przez zaciśnięte zęby.
- Tylko z tymi, które zdarzy mi się dotknąć. Dotknąłem Jasmine, bo to było dla mnie normalne, położyłem dłoń na jej biodrze, prowadząc ją gdzieś, już sam nie wiem - wzrusza ramionami.
- I co z tego? To przecież nic złego.
- Nie skapnąłem się, że tym samym dawałem jej znaki. Zbliżała się do mnie z każdym moim dotykiem. Aż w końcu się pocałowaliśmy, a potem pieprzyliśmy się na jej sofie przez całą noc - wzdycha.
- Nie musisz mi opowiadać - warczę. Po co mi te informacje?
- Znałem ją na wylot i to dosłownie. Ale Megan zażądała rozwodu. Więc się rozwiedliśmy i otrzymałem pełne prawa do syna w zamian za to, że będę płacił Megan określone sumy pieniędzy. Kocha je.
Jak każda suka.
- I to dlatego mnie nie dotykałeś, tak?
- Tak. Jasmine ustaliła warunki. Mieliśmy sporo niań, ale żadna nie przypadła do gustu ani nam, ani Jaxonowi. Od każdej miałem się trzymać z daleka. Każda dostała tę samą umowę i każda się jej trzymała. Kiedy dotknąłem cię wtedy w sklepie, to wiedziałem, że wszystko spieprzyłem.
- Ale przecież nic nie zrobiłam.
- I właśnie to jest kurwa najgorsze. Że to nie ja przyciągałem ciebie, lecz ty mnie.
Przełykam ślinę i patrzę na dłonie. Są nadal splecione ze sobą i kurczowo trzymane przez Justina. Wędruje za moim spojrzeniem i rozluźnia uścisk. Pocieram jeden, a potem drugi nadgarstek, czując ulgę.
- Przyciągałeś mnie - mamroczę pod nosem. - Ale nie chciałam się na ciebie rzucić. Dopiero wtedy, w moim domu… Ale Justin - unoszę głowę i patrzę na niego. - Przecież się nie znamy. Nie chcę być twoją kochanką.
- Nie znamy się? - prycha. - A co przed chwilą robiłem? Opowiadałem ci o sobie.
- Jezu, ile ty masz lat? Myślisz, że poznanie polega na opowiedzeniu sobie historii życia? Trzeba się poznać w niektórych sytuacjach i tak dalej. Ale ja nie chcę. Nie chcę skończyć jak Jasmine. Być niańką twojego dziecka, a potem wyjść za ciebie za mąż pod kaprysem.
Wzdycha głęboko.
- Nie musisz być nianią Jaxona. Mogę cię zwolnić i wtedy nasz układ byłby inny, bo nie wiązałby się z pracą.
- Zwolnisz mnie? Teraz?
Kręci przecząco głową.
- Muszę mieć powód. Musisz złamać warunki umowy.
Uśmiecham się lekko.
- Niektóre już złamałam.
- Tak?
- Tak. Ale nie chcę o tym rozmawiać.
Kiwa głową. Też jest zmęczony. Podnoszę się z jego kolan, a on wstaje za mną.
- To nie wszystko, co chciałem ci powiedzieć. Jest jeszcze wiele tajemnic.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie zasługuję na to, by je poznać.
Patrzy na mnie niepewnie, po czym kręci z niedowierzaniem głową i rusza w kierunku drzwi.
- Wybaczysz mi to, co stało się wczoraj? - pyta, odwracając się twarzą do mnie.
- Nie.
Wzdycha, ale uśmiecha się i przykłada dłoń do mojego policzka. Lekko się wzdrygam.
- Do zobaczenia jutro, panno Collins.
Czuję motylki w brzuchu. Jezu.
- Do zobaczenia… panie Bieber.
Wychodzi z uśmiechem na ustach, a ja cała się rumienię. Mam ochotę się rozpłakać, ale zbyt jestem zmęczona i śpiąca. Jednak mam o czym myśleć, więc obawiam się, że to będzie kolejna nieprzespana noc.
- Uspokój się - nakazuje.
Kulę się w sobie jak mała dziewczynka, chociaż na zewnątrz nadal się we mnie gotuje. Gdy wszystko wraca do normy, a oddech mi się poprawia, uświadamiam sobie, że Bieber jest zbyt blisko. Natychmiast odskakuję. Przełykam ślinę i patrzę na niego oniemiała.
Oszukał mnie! Dwa dni. Dwa pieprzone dni próbowałam się opiekować dzieckiem, które powinno należeć do jego i Jasmine. A tymczasem należało do… Kogo?! Pani Smith?! Marszczę czoło. Nie, to obrzydliwe. Zaczynam głębiej oddychać.
- Powiedz coś - jęczy Justin, biorąc głęboki wdech.
Co mam powiedzieć?! Pogratulować mu? Mogłam się spodziewać wszystkiego. Że jest chory psychicznie, że ma jakieś zaburzenia, że okradł bank i stąd ma tyle kasy. Ale nie tego, że jego żona nie jest matką jego dziecka. Chociaż to w sumie nie takie spektakularne. Mogła zostać sztucznie zapłodniona. Może Justin nie może mieć dzieci. Nie, to też nie wchodzi w grę. Powiedziałby mi wtedy, że on też nie jest ojcem Jaxona. A wyraźnie wspomniał tylko o Jasmine.
- Ktoś jeszcze wie? - pytam zszokowana.
- Tak. Rzecz jasna, Jasmine, nasi rodzice, oczywiście Jaxon i jego matka. No i mój lekarz. I jeszcze psycholog.
Ma psychologa. Wow, to było do przewidzenia. Ale nie to jest teraz najbardziej istotne.
- Kto jest matką?
- Megan Simpson.
Mówi to nazwisko tak szybko i pewnie, że dopiero po kilku chwilach załapuję, że już dał mi odpowiedź.
- Nie znam jej - mówię szczerze.
Justin unosi brwi i uśmiecha się.
- Jest twoją sąsiadką. Wprowadziła się tydzień temu.
- Słucham?! - unoszę brwi. O Jezu. To dopiero zaskoczenie. Ona jest tak blisko… Nie, to nieprawdopodobne.
- Mówiłaś, że ostatnio często bywam w okolicy. Teraz wiesz dlaczego.
Opieram łokieć o oparcie kanapy i zaczynam masować swoje czoło. To wszystko nie mieści mi się w głowie.
- To o nią pokłóciłeś się z Jasmine?
Wzrusza ramionami.
- Tak. Często to robimy.
Patrzę na niego zaskoczona.
- Nie rozumiem. Więc dlaczego chciałeś się zabić?
- Nie chciałem - kręci głową. - Chciałem cię tylko nastraszyć, bo wiedziałem, że jakoś zareagujesz. A potem chciałem cię przelecieć, ale nie okazałaś się taka łatwa, więc się wkurzyłem i dalej… Wiesz co.
Rozchylam wargi. Nie mogę uwierzyć w jego podłość. Zrywam się z kanapy i stojąc nad Justinem, policzkuję go z całej siły.
- Ty dupku!
Zaskoczony pociera swój policzek, po czym patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. Chwyta moje nadgarstki w jedną dłoń tak jak wcześniej, a drugą wykorzystuje do przełożenia sobie moich nóg przez kolano. Siedząc na nim, jestem tak blisko jego twarzy, że czuję jego przyspieszony oddech. Boję się tego.
- Masz zamiar mnie bić, zanim wszystko ci opowiem?
Czerwienię się. Ma rację.
- Nie czuję się komfortowo siedząc tutaj - patrzę na jego kolana.
- Trudno.
- Och.
Nie ucieknę. Ale czy chcę uciec? Szczerze mówiąc, podoba mi się ta jego stanowczość.
Patrzy się na mnie, paraliżując wzrokiem. Zaczynam szybciej oddychać.
- Zapytaj mnie o coś. I tak już powiedziałem ci więcej, niż powinienem.
Głośno przełykam ślinę. Niby o co mogę go zapytać?
- Powiedz mi, jak poznałeś się z Megan, że stała się twoją… kochanką.
Justin kręci głową.
- Nie. To Jasmine była moją kochanką.
- Przecież Jasmine jest twoją żoną - prycham.
- Naprawdę?
Czerwienię się.
- Jak mogła być twoją kochanką?
- Normalnie. Chyba wiesz, kim jest kochanka albo kochanek. Megan była moją żoną, ale się rozwiedliśmy, bo poznałem Jasmine.
- Ach. - Przełykam nerwowo ślinę. Jakie to chore. - Więc jak poznałeś się z Jasmine?
- Pracowała u mnie - unosi brwi. Chyba jest zaskoczony, że o to spytałam, w sumie przecież nie jest mi to do niczego potrzebne.
- Okej. W twoim biurze, tak?
- Nie - przygryza wargę. - Była nianią Jaxona.
Rozchylam usta i wpatruję się w Justina jak oniemiała. Że co kurwa?! To się nie dzieje.
- Robisz to kurwa z każdą nianią Twojego syna? - syczę przez zaciśnięte zęby.
- Tylko z tymi, które zdarzy mi się dotknąć. Dotknąłem Jasmine, bo to było dla mnie normalne, położyłem dłoń na jej biodrze, prowadząc ją gdzieś, już sam nie wiem - wzrusza ramionami.
- I co z tego? To przecież nic złego.
- Nie skapnąłem się, że tym samym dawałem jej znaki. Zbliżała się do mnie z każdym moim dotykiem. Aż w końcu się pocałowaliśmy, a potem pieprzyliśmy się na jej sofie przez całą noc - wzdycha.
- Nie musisz mi opowiadać - warczę. Po co mi te informacje?
- Znałem ją na wylot i to dosłownie. Ale Megan zażądała rozwodu. Więc się rozwiedliśmy i otrzymałem pełne prawa do syna w zamian za to, że będę płacił Megan określone sumy pieniędzy. Kocha je.
Jak każda suka.
- I to dlatego mnie nie dotykałeś, tak?
- Tak. Jasmine ustaliła warunki. Mieliśmy sporo niań, ale żadna nie przypadła do gustu ani nam, ani Jaxonowi. Od każdej miałem się trzymać z daleka. Każda dostała tę samą umowę i każda się jej trzymała. Kiedy dotknąłem cię wtedy w sklepie, to wiedziałem, że wszystko spieprzyłem.
- Ale przecież nic nie zrobiłam.
- I właśnie to jest kurwa najgorsze. Że to nie ja przyciągałem ciebie, lecz ty mnie.
Przełykam ślinę i patrzę na dłonie. Są nadal splecione ze sobą i kurczowo trzymane przez Justina. Wędruje za moim spojrzeniem i rozluźnia uścisk. Pocieram jeden, a potem drugi nadgarstek, czując ulgę.
- Przyciągałeś mnie - mamroczę pod nosem. - Ale nie chciałam się na ciebie rzucić. Dopiero wtedy, w moim domu… Ale Justin - unoszę głowę i patrzę na niego. - Przecież się nie znamy. Nie chcę być twoją kochanką.
- Nie znamy się? - prycha. - A co przed chwilą robiłem? Opowiadałem ci o sobie.
- Jezu, ile ty masz lat? Myślisz, że poznanie polega na opowiedzeniu sobie historii życia? Trzeba się poznać w niektórych sytuacjach i tak dalej. Ale ja nie chcę. Nie chcę skończyć jak Jasmine. Być niańką twojego dziecka, a potem wyjść za ciebie za mąż pod kaprysem.
Wzdycha głęboko.
- Nie musisz być nianią Jaxona. Mogę cię zwolnić i wtedy nasz układ byłby inny, bo nie wiązałby się z pracą.
- Zwolnisz mnie? Teraz?
Kręci przecząco głową.
- Muszę mieć powód. Musisz złamać warunki umowy.
Uśmiecham się lekko.
- Niektóre już złamałam.
- Tak?
- Tak. Ale nie chcę o tym rozmawiać.
Kiwa głową. Też jest zmęczony. Podnoszę się z jego kolan, a on wstaje za mną.
- To nie wszystko, co chciałem ci powiedzieć. Jest jeszcze wiele tajemnic.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie zasługuję na to, by je poznać.
Patrzy na mnie niepewnie, po czym kręci z niedowierzaniem głową i rusza w kierunku drzwi.
- Wybaczysz mi to, co stało się wczoraj? - pyta, odwracając się twarzą do mnie.
- Nie.
Wzdycha, ale uśmiecha się i przykłada dłoń do mojego policzka. Lekko się wzdrygam.
- Do zobaczenia jutro, panno Collins.
Czuję motylki w brzuchu. Jezu.
- Do zobaczenia… panie Bieber.
Wychodzi z uśmiechem na ustach, a ja cała się rumienię. Mam ochotę się rozpłakać, ale zbyt jestem zmęczona i śpiąca. Jednak mam o czym myśleć, więc obawiam się, że to będzie kolejna nieprzespana noc.
Nawet nie mam siły na prysznic. Od razu przebieram się w piżamę i wchodzę do łóżka. Jak ciepło. Owijam się kołdrą, a kiedy tylko zdążę zamknąć oczy, słyszę piknięcie w komórce, informujące mnie o nowej wiadomości e-mail. Mrużę oczy i odblokowuję ekran.
Nadawca: Justin Bieber; bieber@corporation.com
Adresat: Suzanne Collins; mariecol@gmail.com
Treść: Załóż jutro jaśminową sukienkę, którą Ci kupiłem.
Treść: Załóż jutro jaśminową sukienkę, którą Ci kupiłem.
Podnoszę się na łokciach i wzdycham. Nie wypada mi przecież nie odpisać nic.
Nadawca: Suzanne Collins; mariecol@gmail.com
Adresat: Justin Bieber; bieber@corporation.com
Treść: Miałam ją panu zwrócić, ale wszystko tak się potoczyło, że w końcu ją zatrzymałam. Założę. I zastanowię się nad wszystkim, co pan mi dzisiaj przekazał, a przynajmniej się postaram.
Adresat: Justin Bieber; bieber@corporation.com
Treść: Miałam ją panu zwrócić, ale wszystko tak się potoczyło, że w końcu ją zatrzymałam. Założę. I zastanowię się nad wszystkim, co pan mi dzisiaj przekazał, a przynajmniej się postaram.
Odpowiedź dostaję niemal od razu, jeszcze zanim uda mi się odłożyć telefon.
Nadawca: Justin Bieber; bieber@corporation.com
Adresat: Suzanne Collins; mariecol@gmail.com
Treść: Wszystkie wiadomości, które do mnie wysyłasz są sprawdzane przez Jasmine, więc lepiej je usuwaj. I radzę Ci, abyś - jeśli już zwracasz się do mnie per pan - pisała "pan" wielką literą.
Treść: Wszystkie wiadomości, które do mnie wysyłasz są sprawdzane przez Jasmine, więc lepiej je usuwaj. I radzę Ci, abyś - jeśli już zwracasz się do mnie per pan - pisała "pan" wielką literą.
Sprawdza wiadomości? Cholera. Szybko kasuję wysłane, nie tylko te do Justina, ale i ogółem wszystkie. W ogóle jakim prawem ona śledzi moją skrzynkę e-mail? Podła agentka FBI.
Nadawca: Suzanne Collins; mariecol@gmail.com
Adresat: Justin Bieber; bieber@corporation.com
Treść: Dobrze, proszę Pana. Dobranoc.
Adresat: Justin Bieber; bieber@corporation.com
Treść: Dobrze, proszę Pana. Dobranoc.
Sama nie wiem czemu, ale strasznie podkręca mnie zwracanie się do niego per pan, nawet jeśli przeszliśmy już na ty. Nie doczekuję się już odpowiedzi, więc odkładam telefon na podłogę i nakrywam kołdrę na uszy, zasypiając.
Jestem raczej zadowolona z tego rozdziału, ale nie mnie to oceniać.
Komentujcie, proszę, liczy się dla mnie Wasza opinia :)
I do anonimów na asku: NIGDY nie miałam swoich czytelników w dupie, więc nie zarzucajcie mi czegoś takiego.
Super rozdział! Czekam z niecierpliwością na kolejny! Pozdrawiam:*:)
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ JESTEŚ CUDOWNA!
OdpowiedzUsuńO CHOLERA. ten rozdział zmienia wszystko. dotąd byłam pewna, że Justin jeździł do Suz, że "byłem w okolicy" to była tylko przykrywka. a jednak mówił prawdę. w ogóle to jaki on prowadzi styl życia. bardzo przedmiotowo traktuje kobiety. a poza tym...czy on naprawdę jest gotowy wziąć rozwód z Jasmine dla kolejnej niani Jaxona?
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie/ kamila
OdpowiedzUsuńBoże aż ciarki się pojawiają na ciele jak czytam co Justin robi z Suzanne. Wszystko jest tak świetnie napisane *-* ciekawa jestem czy Justin i Suzanne będą kiedyś razem ;/ z niecierpliwością czekam na następny rozdział, buziaki ;** pozdrawia Weronika ^^
OdpowiedzUsuńDokładnie zgadzam sie z anonimem wyżej... On naprawdę jest gotów wziasc rozwód z Jasmine dla Suzan? No bo tak ja kochał przeciez, a dotknął Suzan i wszystko sie zmieniło, dziwny człowiek ale nie zmienia to faktu ze twoje ff jest the best i zawsze sprawdzam czy jest rozdział <3 takiego obrotu akcji sie nie spodziewałam sądziłam wlasnie ze "byłem w okolicy" to wymówka, no ale żeby tak to ani troche mi na myśl nie przyszło... ;)) super, super i jeszcze raz super i czekam na nn. Jestem strasznie ciekawa obrotu spraw w tym opowiadaniu <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie też się zastanawiam.. wychodzi na to, że nie traktuje związków na poważnie? Nie wiem, tak jak mówiłaś - dziwny człowiek :D
UsuńPS. *wziąć, a nie wziąść ;)
nie no nie mam co gadać po prostu SUPER <3
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D szkoda że taki krótki bo naprawde mocno wciągające opowiadanie ^^
OdpowiedzUsuńJak ja cie kocham za to opowiadanie. Ono jest mega mega cudowne
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńHahahaha Justin lovelas :D
OdpowiedzUsuńjhndkhdsjkbfdjddfjsdfhfjdsbfdsbdfvh uuuuuwieeeeeelbiaaaaaaaaaaaaaaam <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział aż nie moge doczekać sie nastepnego *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny, jak zawsze.z.resztą :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, buziaki :*
Super !!!!! :-)
OdpowiedzUsuńciekawy jak zawsze w sumie, ale jakoś krótki czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńO matko zaskoczyłaś mnie kompletnie ! Nie spodziewałam się tego. Justin jest naprawdę dziwny i jestem bardzo ciekawa co będzie dalej pomiędzy nim a Suzane. Czekam na kolejny x
OdpowiedzUsuńineedangelinmylife.blogspot.com
Nie podoba mi się
OdpowiedzUsuńkompletnie się tego nie spodziewałam, z utęsknieniem czekam na nowe rozdzialy;)
OdpowiedzUsuńTrochę zawiodłaś mnie tym rozdziałem, ale mimo to i tak kocham to opowiadanie, ale kiedy wrzucasz je co tydzień tracę przez ten czas mnóstwo chęci, chciałabym abyś wrzucała np. co 2,3 dni. Strasznie kocham to czytać, ale w sumie, nikogo nie obchodzą czyjeś zachcianki. A wracając do rozdziału ! Ten mi się też podoba, ale nie jest tak ekscytujący jak mp. poprzedni. Lubię czytać jak opisujesz głębiej emocje, ale też zewnętrzne stroje. Pisz dalej dziewczyno, masz ogromny talent :) 100 rozdziałów, a nawet więcej, powodzenia !
OdpowiedzUsuńAutorka też ma swoje sprawy a nie tylko siedzenie i pisanie co drugi dzień ff bo macie takie widzimisię
Usuńco to się porobiło.... *____* tego, że Jasmine była opiekunką Jaxona, to ja się nie spodziewałam kompletnie. miłe zaskoczenie. <3 czekam już na NN i na rozwinięcie się relacji między Suzanne i Justinem <3
OdpowiedzUsuń@saaalvame
cuuudowny! :)
OdpowiedzUsuńjednym słowem muszą być razem :)))
OdpowiedzUsuńOstatnio tak się składa, że w ten dzień, w którym ty dodajesz rozdział, ja wchodzę i go czytam! :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Cieszę się, że nareszcie Justin wszystko wyjaśnił Suzanne :) Mam nadzieję, że będzie już wszystko w porządku i będą nie nareszcie normalnie zachowywać ;p
Z niecierpliwością czekam na następny :) xx /@bizzlessmile
swietny rozdzial! :)
OdpowiedzUsuńniesamowity ♥
OdpowiedzUsuńCudowny ! *.* ciekawe jak po to będzie z nimi :d
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta! <3
No to się rozkręca. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJeju szczerze cudownie by było gdyby byli razem <3 a historia całkowity szok czekam na nastepny :*
OdpowiedzUsuńświetny :) !
OdpowiedzUsuńcudowny :33 czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńOmb to jest takie djndhdhsnshushsjsns
OdpowiedzUsuńChce juz nastepny xx
swietny!
OdpowiedzUsuńcudowny klsfhukdaoijfughdkufjsildugnfslmdalsnhk @Swag_on_Bieebs
OdpowiedzUsuńJezusie... nie wiem co mam napisać. JEST JAKOŚ NOE KURWA NIE WIEM. cudownie to za mało. ale chciałabym poznać historię Justina i ich razem w związku, boziu. @PattiBitch
OdpowiedzUsuńJejuuu cudowne !
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity :) Nie mogłam się go doczekać :) Pisz dalej skarbie :)
OdpowiedzUsuńJejku ja dalej nic nie wiem, ale chyba to właśnie czyni to opowiadanie takie ciekawe i przyciągające. Rozdział świetny. Wgl jak tępa Jasmine ;)
OdpowiedzUsuńjezu, cudowny rozdział, tak jak cała reszta ahkfahlsdafhdhf.
OdpowiedzUsuńniem mogę się już doczekać nn ;D
@kidrawhxo
najlepsza!:))
OdpowiedzUsuńale cudowny asfsgagfghfs
OdpowiedzUsuńo kurwa. jezu werka, napisze ci to po raz 35758: jestes genialna!!! sama nie wiem co myslec po tym rozdziale, mimo ze wszystko zaczyna sie wyjasniac, to nadal jest takie napiecie i wszystko jest takie tajemnicze... kocham
OdpowiedzUsuń@drevvsex
Cudooo <3 Czekam na następny :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny *___*
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
@retrospekcja
Świetny czekam na nowy <3 wspaniałe piszesz rozdział boski kccc <3
OdpowiedzUsuńJaki świetny *-* finiurnbiu <3
OdpowiedzUsuńWspaniały :)
OdpowiedzUsuńCudooo :) Chcę następny :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Naprawdę twoje ff jest bardzo wyjątkowe, uwielbiam je :) xx
OdpowiedzUsuńJestem tak strasznie ciekawa, co będzie dalej. <3
OdpowiedzUsuńBoże jesteś najlepsza, tak jak twoje opowiadania:) Nie mogę się doczekać co będzie dalej
OdpowiedzUsuńBosko. bosko. bosko,!!!!!!
OdpowiedzUsuńświetny ; ) czekam na kolejny ; )
OdpowiedzUsuńO matko nie wierze :O czo ten Justin no no no! świeetny ;)
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać że Justin sobie nie próżnuje i "lubi" opiekunki swojego syna
OdpowiedzUsuńNo ale nie będę go oceniać :)
Co do rozdziału to jest on genialny, nieziemski po prostu trzymaj tak dalej :D
Czekam na nn :)
Cudo czekam Na nn
OdpowiedzUsuńMegaa ♥♡♥ pisz kolejny ♥♡♥
OdpowiedzUsuńKocham to ff<3
OdpowiedzUsuńJezu...Justin co ty robisz z tymi dziewczynami...Ten rozdział zmienił wszystko, dosłownie :D Mega rozdział i czekam na nn ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńW ogóle...ale zakręcony ten Justin lol :D
@ameneris
super ;)
OdpowiedzUsuńnastępny!
OdpowiedzUsuńWTF ? Tego to bym się nie spodziewała . Cudoo < 3
OdpowiedzUsuńJejku genialny ;** czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuń