Nie wiem, gdzie jest Justin, ale może to i lepiej. Chcę wszystko załatwić sama, a on tylko by się wtrącał, próbując opowiedzieć wszystko za mnie, a przecież nie było go tam. Kontroler.
Jestem ubrana w długie spodnie od szpitalnej piżamy i czarną koszulkę. Nie znam jej, nigdy nie miałam jej na sobie. Dopiero teraz jestem w stanie dłużej jej się przyjrzeć. Jest normalna, nie ma w niej nic nadzwyczajnego, ale kiedy podnoszę kołnierz i wącham jej wewnętrzną część, czuję męskie perfumy. Już je kiedyś poznałam... Cholera, to koszulka Justina! Rumienię się na samą myśl, że tak o mnie zadbał.
Stop, Suzanne, to tylko jakaś koszulka, każdy facet dałby ją dziewczynie w potrzebie.
- Suzanne Collins? - słyszę nad sobą i podnoszę wzrok. Mówi do mnie policjant w średnim wieku, z wąsem pod nosem i okularami nad nim.
- Tak, to ja - podnoszę się z miejsca i ściskam jego dłoń, ale on wskazuje ręką na krzesło.
- Proszę siedzieć, jest pani słaba.
Nie jestem! Rzecz jasna, jednak siadam.
- Proszę odpowiedzieć na kilka pytań - zaczyna, wyjmując notes z kieszeni wraz z dołączonym ołówkiem. Myślałam, że robią to tylko na filmach. - Kiedy przyjechała pani do domu swojej matki?
- Przedwczoraj.
- I spotkało panią po drodze coś niepokojącego?
Przygryzam wargę.
- Na parkingu zaatakowało mnie kilku mężczyzn.
- Jak wyglądali?
- Nie pamiętam ich twarzy.
Nie chcę pamiętać ich twarzy.
- Na pewno?
- Nie wiem, nie mieli nic konkretnego w sobie, co byłoby warte zapamiętania. Nie znałam ich wcześniej - wzruszam ramionami.
Zapisuje coś w notesie, po czym z powrotem zerka na mnie.
- Znamy tych mężczyzn. To niejacy Robin Brown i Nathan Tomphson. Działali wspólnie i zupełnie nieprzypadkowo.
Z trudem przełykam ślinę. Słucham?
- Więc... kim byli?
- Do tego dojdziemy później - oblizuje usta. - Jak to się stało, że została pani uratowana? Uciekła im pani?
- Nie. Jasmine Bieber mnie uratowała.
- Kto?
Do jasnej cholery, przecież on wie. Robi to specjalnie, żeby się dowiedzieć, że go nie oszukuję.
- Żona pana Justina Biebera. Pracuję u nich w Nowym Jorku. Jestem nianią ich syna Jaxona. - To nie do końca ich syn, ale pozwalam sobie ominąć tę historię.
- Dobrze. Pana Biebera znamy. Jak to się stało, że znalazłaś się w piwnicy domu swojej matki?
- Wstałam w nocy do łazienki i nagle ktoś zaciągnął mnie na dół.
- Ktoś?
Błagam, nie.
- Mężczyzna. Krótkie, czarne włosy - odrywam wzrok od policjanta, starając skupić się na twarzy tamtego faceta. - I blizna na policzku. Ohydna.
- Dokładnie takiego go zatrzymaliśmy. Widziałaś go wcześniej?
- Tak - odpowiadam szybko, ale po chwili tego żałuję. Nienawidzę aż tak sięgać w przeszłość. - W samochodzie, jakiś czas temu. Czekałam na przyjaciółkę, a on siedział w aucie i mnie obserwował.
Kiwa głową, oblizując usta.
- Czy nazwisko Jason Evans coś pani mówi?
- Nie - mrużę oczy. Mówię prawdę.
- To właśnie ten człowiek.
No i co z tego? I tak nadal go nie znam i nic mi to nie mówi.
- Och - udaje mi się powiedzieć. Co więcej?
- Na pewno pani o nim nie słyszała?
- Nie.
Wypuszcza powietrze z ust.
- Jest pani siostrą Josha Collinsa, prawda?
O cholera. Co się z nim dzieje?
- Tak - przełykam ślinę. Zaczyna mi się nie podobać.
- Evans to jego pracownik. Właściwie asystent. Właściwie prawa ręka - wzrusza ramionami.
Wzrusza ramionami.
On właśnie wzrusza ramionami.
Jakby to było nic. Ot tak wypowiedziane słowa. Nic znaczącego, nic, co mogłoby mnie jakoś zaskoczyć.
Kurwa... Staram się opanować. PRACOWNIK JOSHA?! Nie... Ale jak to?! Josh chciał mnie zabić?! Josh wynajął sobie jakiegoś gangstera, żeby zniszczyć własną rodzinę?! Nie mieści mi się to w głowie.
- Ale... - zaczynam, oddychając ciężko.
- Wiem, że jest to dla pani szok. Evans przyznał się do większości rzeczy. Chciał wywieźć gdzieś pani matkę, ale jak powiedział, nie planował jej czegoś zrobić. Pani zresztą też.
- To o co mu chodziło?! - krzyczę, wstaję z miejsca i łapię się za głowę. Mam gdzieś, że wokół są ludzie.
- Proszę się uspokoić - policjant patrzy na mnie z irytacją i niecierpliwością.
Nie, cholera jasna, nie uspokoję się!
- Boże... - szepczę, przykładając sobie dłoń do ust.
- Josh miał konflikt z Justinem Bieberem - mówi cicho, rozglądając się i upewniając, że nikt nas nie podsłuchuje. Z ciekawości siadam obok niego i przysłuchuję się temu, co chce dopowiedzieć. - Nie cierpią się, pan Bieber to potwierdza, a z panem Collinsem porozmawiamy, kiedy przyleci do Stanów. Josh chciał jakoś zdenerwować pana Biebera.
Zamieram.
- Więc wziął na celownik mnie?
- Nie do końca. Nie wiedział, że ukochana pana Biebera to akurat pani. Evans powiedział, że Collins kazał mu tylko rozwścieczyć Biebera, dobierając się do jego najbliższych.
Uświadamiam sobie, że dyszę. Matko kochana...
- Ale pan Bieber ma przecież żonę i dziecko...
- Którzy wyjechali akurat na ten czas. Zaskakująco dziwne, prawda? - unosi brwi.
- Do czego pan zmierza?
Chyba wiem, ale boję się nawet o tym myśleć.
Nagle za moimi plecami słyszę dźwięk butów. Oglądam się i spoglądam na Justina. Patrzy na mnie z niepokojem, ale też z troską i siada za mną na krzesełku. Odwracam się tak, że siedzę bokiem i do policjanta, i do Justina.
W końcu odzywa się Justin.
- Sierżant zmierza do tego, że Jasmine zaplanowała wszystko razem z twoim bratem.
Czegoś się chyba w końcu dowiedzieliście, prawda? ;)
Chciałabym Wam jeszcze życzyć wszystkiego najlepszego w nowym roku i wytrwania we wszystkich postanowieniach! Pamiętajcie, aby nigdy się nie poddawać.
Do następnego, misie i dziękuję za każde ciepłe słowo na temat tego bloga (za krytykę również, przydaje się).
Ja. Pierdole. TO JEST AJDBAKNXOAODJWBBDKANDJ.
OdpowiedzUsuńI wlączylas komentarze! <3
Kochanie cudny, chcę już następny <3
OdpowiedzUsuńO nie spodziewałam się, że żona Justina to takie ziółko.
OdpowiedzUsuńSerio, kocham twoje fanfiction, styl pisania i ogółem wszystko, jesteś świetna :)
OdpowiedzUsuńO kurwaaa. Jaka akcja :O
OdpowiedzUsuńSZTOS
OdpowiedzUsuńŚwietny jest , akcja jest ale czy rozdzialy moglyby byc dluzsze
OdpowiedzUsuńJezuu... idealne... co jej brat i jego 'zona'!?!? Nigdy bym nie pomyslala.. super rozdzial :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
koooocham to
OdpowiedzUsuńto jest niesamowite
Cudowny rozdział ! Czekam na next ! :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego że ona to wszystko zaplanowała. Rozdział świetny. Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to fanfiction <3 :)
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ":D
Jejku jaki cudowny rozdział, lecz krótki :) Co się dzieje, jakim cudem fbcndfjxj Tyle się wydarzyło w tym jednym małym rozdziale wow
OdpowiedzUsuńJeszcze raz: Strasznie się cieszę, że wróciłaś do tego opowiadania. Uwielbiam to ff :)
Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile
Jak ja sie ciesze, ze mozna komentować! Boze tak mi brakowało tych rozdziałów przez ten długi okres czasu! Nie spodziewałam sie czegos takiego i jestem w totalnym szoku :o
OdpowiedzUsuńMam pytanie, czy informujesz gdzies o rozdziałach czy po prostu trzeba zaglądać co jakis czas i sprawdzać czy pojawiło sie cos nowego?
Raczej trzeba sprawdzac. Ja na przyklad sledze jej aska ale nie pisze tam o kazdym rozdziale, zreszta zagladam na tego bloga prawie codziennie wiec nie przeszkadza mi to :) Pozdrawiam
UsuńTzn ja tak samo zaglądam zwykle wieczorem albo jak teraz ale zastanawiałam sie czy gdzies informuje :) No ale dziekuje za pomoc :)
UsuńHaaaaa! Bitch. Glupie suki, Justin ich pozabija :D
OdpowiedzUsuńo cholera
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział naprawde <3
OdpowiedzUsuńKiedy nowy?!
OdpowiedzUsuńJa pierdole... to jest hdidkskd najlepsze czekam na nastepne *.*
OdpowiedzUsuńOmfg świetne!!! Czekam na nexta xx
OdpowiedzUsuńNajlepszy!
OdpowiedzUsuńokej nie spodziewałam się tego :ooo
OdpowiedzUsuńBoooski♥♥♥
OdpowiedzUsuń