7 mar 2015

Rozdział czterdziesty czwarty

Siadam na łóżku, wkładając jedną stopę pod pośladki i rozrywam delikatnie kopertę, biorąc głęboki wdech.

WEZWANIE
Sąd Najwyższy w Nowym Jorku (st. Nowy Jork) doręcza Panu(i) odpis pozwu wniesionego przez Justina Drew Biebera przeciwko Joshowi Thomasowi Collinsowi w sprawie o umyślny i celowy zamiar spowodowania śmierci Suzanne Collins oraz Mathildy Collins i zawiadamia, że rozprawa sądowa w tej sprawie odbędzie się dnia 29 października 2014 o godzinie 12.00 w sali nr 3. Stawiennictwo Pana(i) na rozprawie jest obowiązkowe. Na podstawie art. 207 § 2 Kodeksu postępowania cywilnego Sąd wzywa Pana(ią) jako stronę pokrzywdzoną, aby w ciągu dwóch dni złożył(a) Pan(i) na piśmie następujące oświadczenia...

I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. No w mordę. Przymykam powieki i oddycham powoli, spokojnie. To wszystko. Teraz tylko muszę iść na rozprawę. Tylko nie chcę, by Josh trafił za kratki. Boję się go, ale nie zasługuje na takie życie. Niech sobie będzie daleko od nas, w tej swojej Francji, ale niech będzie wolny.
Podnoszę wzrok i napotykam spojrzenie Justina. Stoi przodem do łóżka, bokiem do mnie, ale jest zbyt daleko, by mnie dotknąć. Widząc, że skupiam na nim uwagę, podchodzi bliżej mnie, aż w końcu siada przede mną, wsuwając przeciwną nogę do mojej pod pośladek tak, że prawie stykamy się kolanami.
- Przepraszam, Suzanne - mówi, wzdychając cicho. Mimo, że opuszczam wzrok z powrotem na kartkę, czuję, jak się we mnie wpatruje. Za co on mnie przeprasza? Ach, za tamto o dziwce. Nie! Za tamto, że mnie wyśmiał. Spoko.
Wzruszam niedbale ramionami.
- W porządku.
- W porządku?
Odkładam wezwanie obok i unoszę brew, przechylając głowę w bok. Justin podpiera się na ręce, a policzek oparł na swoim ramieniu.
- Rozumiem twoje zachowanie. Może po prostu zachowałam się idiotycznie i może sama bym siebie wyśmiała, gdybym była na twoim miejscu.
- Słucham? - prycha. - Zachowałem się jak dupek. Przepraszam.
Wzdycham, nic nie mówiąc.
- Nie chciałem nigdy i nie chcę, byś czuła się tak, jak to określiłaś. Słowo, którego użyłaś, osobiście mnie obrzydza. Jeśli tak to zrozumiałaś, to naprawdę przepraszam. Chodziło mi raczej o to, że zasługujesz na znacznie więcej, niż możesz sobie wyobrazić, a przez to możesz mi się jakoś odwdzięczać... - przygryza wargę. O nie. Nie przygryzaj wargi, błagam, Justin. - No, tak się mówi, że można odwdzięczyć się w naturze i... naprawdę... może chciałem być zabawny, nie mam pojęcia, ale nigdy, przenigdy, nie chciałem, byś...
Nie pozwalam mu skończyć. Podciągam się na nadgarstkach, wchodzę cała na łóżko i zbliżam do Justina, siadając na jego wyciągniętej w stronę podłogi nodze. Nachylam się i cmokam go krótko w usta, głaszcząc policzek. Pierwszy raz w życiu widzę go takiego skruszonego i zagubionego. Widzę, że mu zależy.
- Już dobrze, Justin - kiwam głową, uśmiechając się lekko, by dodać mu otuchy.
Wpatruje się we mnie jakby był zaskoczony i zły w jednym. To sygnał dla mnie. Nachylam się ponownie i łączę nasze wargi na dłużej, wplatając dłonie we włosy Justina. Nie muszę czekać długo na reakcję. Obejmuje mnie w pasie obiema dłońmi i ściska tak mocno, że brak mi tchu. Przygryzam jego wargę, tak, ja, nie on, i ciągnąc ją w dół, witam się jednocześnie z językiem mojego towarzysza. Smakuje jak zawsze - idealnie. Justin wydaje z siebie jęk, a ja zmieniam pozycję, oplątując nogi wokół jego bioder. Kiedy siadam na jego kroczu, czuję narastający wzwód. Wow.
- Co ty ze mną robisz? - szepcze z przymkniętymi oczami, kręcąc głową i dysząc mi w usta.
- Mogę cię spytać o to samo - chichoczę, ujmując jego twarz w dłonie i całując go w czoło.
Czy ja aby trochę nie przesadzam? Takie czułości okazuje sobie para z kilkuletnim stażem, zakochane w sobie małżeństwo, które doświadczone przez życie wie, że jest w stanie zrobić dla siebie wszystko. Ale nie my.
Nadal się uśmiechając, by nie dać nic po sobie poznać, uwalniam się od Justina i siadam w siadzie skrzyżnym dalej od niego, opierając się o poduszki. Przechylam głowę w bok.
- Myślisz, że pozwolę ci teraz tak po prostu przechylić głowę w bok?
Wzruszam ramionami.
- I wzruszyć ramionami? - powtarza tym samym ostrzegawczym tonem.
O kuźwa, o co mu chodzi?
Przygryzam wargę, nieświadoma tego, co robię i oblizuję usta, wpatrując się w Justina.
- Coś nie tak? - pytam spokojnie, przełykając ostrożnie ślinę, by nie stwarzać pozorów zdenerwowanej.
- Stanął mi - Justin wyrzuca to z siebie tak naturalnie, jakby mówił o pogodzie.
- Umiesz zepsuć nastrój - chichoczę, kręcąc głową.
- Albo cię przelecę, albo pójdę do łazienki, by sobie zwalić. No, albo zwalę sobie przy tobie.
Cholera. Widzę, jaki jest zdesperowany i spragniony. Czy mam ochotę na seks? Pewnie tak, ale nie aż tak, jakbym się mogła spodziewać. Mimo, że pragnę oglądać Justina w akcji, to nagle wpada mi do głowy pewien pomysł.
- Jest też inne wyjście z tej sytuacji - uśmiecham się, wstając z łóżka. Podchodzę do drzwi i sprawdzam, czy nikogo nie ma za nimi, po czym zamykam je na klucz. Teraz nikt nam nie przeszkodzi.
Odwracam się w stronę Justina i biorę głęboki wdech. Czy mi się uda? Boże, całą mnie skręca z podniecenia, że będę mu to robić. No, przynajmniej mam taką nadzieję. Muszę dać radę!
Idę powoli w jego stronę, zdejmując gumkę z włosów i puszczając je swobodnie wzdłuż ramion. Justin wpatruje się we mnie z lekko uchylonymi ustami, przesuwa wzrokiem po moim ciele, aż w końcu zatrzymuje się w jednym punkcie.
- Ładna koszulka - komentuje, uśmiechając się lekko i chichocząc pod nosem.
Co...? O Boże. Śpiąca Królewna! Chciałam to zrobić ze Śpiącą Królewną na piersiach? Nic nie mówię. Nie dam mu się zbić z tropu. Zamiast tego chwytam za róg koszulki i ściągam ją z siebie swobodnie, rzucając w kąt. I pozamiatane. Mina Justina mówi mi wszystko.
Podchodzę do Justina i klękam przy łóżku, odwracając go w moją stronę. Rzecz jasna, musi mi pomóc, samemu się przekręcając. Opuszcza nogi na podłogę, a ja zaczynam zajmować się jego rozporkiem.
- Na pewno...
- Tak - warczę, po chwili patrząc na niego i uśmiechając się lekko. Nie chcę, by zadawał mi to pytanie. Nikt mnie do niczego nie zmusza.
Wzdycham do siebie i kiedy odpinam spodnie, Justin unosi biodra, bym mogła ściągnąć je na podłogę. Jego wzwód jest naprawdę ogromny i jestem z siebie dumna, że to dzięki mnie. Pewnie robię się czerwona jak burak, ale nieważne.
No dobra, i co teraz? Odchylam bokserki od Calvina Kleina i biorę w dłonie męskość Justina. Mam szeroko otwarte oczy i oddycham głęboko, ale co mi tam. Przecież już to kiedyś robiłam. Chris jakoś nie narzekał.
To absurdalne, że porównuję Chrisa do Justina!
Zbliżam się do główki penisa i wsuwam ją między wargi. Ssę jak lizaka, przyzwyczajając się do zapomnianego już smaku. Justin jęczy i chwyta moje włosy. Tak, trzymaj je. Rób z nimi co tylko chcesz.
Po chwili robię się znacznie pewniejsza i zaczynam wykonywać szybkie ruchy głową w górę w i dół, dołączając również ruchy dłoni i ściskając palcami jądra. Ale super zabawa! Jak mogłam się czegokolwiek obawiać? To przecież takie fajne. No, oczywiście tylko wtedy, kiedy robisz to odpowiedniej osobie, jaką na pewno jest Justin.
Wypycha biodra, samemu wchodząc w moje usta i ciągle warczy gardłowo, dysząc przez szeroko otwartą buzię. Mmm.
- Przestań, zaraz dojdę - syczy, ale się nie daję. Jeszcze mocniej ssę, czując, jak drży. Nie puszczę go, dopóki tego nie zrobi. Mija jeszcze kilka minut, aż w końcu dochodzi, wlewając mi się do gardła.
Lód o smaku Justina Biebera ze słonawą polewą. Wszystko połykam, cmokając ostatni raz czubek i podnosząc się z kolan. Trochę bolą mnie nogi, poza tym czuję się idealnie.
Podnoszę dłonie do góry i przeciągam się, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że moje piersi ujędrniają się i wypełniają, kiedy to robię. Uśmiecham się szeroko, mrugając do Justina, po czym odnajduję moją koszulkę i bez słowa ją na siebie wsuwam.
- Nie pochwalisz mnie? - pytam po chwili, kiedy z powrotem związuję włosy w kucyka, a Justin w tym czasie się uspokaja i ostrożnie ubiera.
- Pochwalić cię? - unosi zdziwiony brwi, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Za to, co przed chwilą zrobiłaś? Jakakolwiek pochwała nie odda tego, co czułem.
Brawo, Suzanne! Dostajesz szóstkę z plusem, dyplom i odlotowy puchar. Jesteś mistrzynią!
- Dziękuję, panie Bieber - kłaniam się nisko, chichocząc pod nosem.
No, to teraz możemy wreszcie normalnie porozmawiać.

Hejka! Ja z dość ważną sprawą :)
Mam do polecenia kilka blogów. Zdrajca (fanfiction pisane przez autorkę skończonego już School of emotions), Opiekun (gorąco polecam!!!) i I won't apologize (autorka zgłosiła się do mnie po przeczytaniu dopisku do poprzedniej notki).