Budzę się nad ranem z krzykiem. Jestem cała mokra od zimnego potu, trzęsę się i szybko oddycham. Śnił mi się koszmar. Na początku w ogóle nie wiem, co było w tym śnie, lecz kiedy słyszę samochód przejeżdżający za oknem, wstrzymuję powietrze. Śnił mi się ten facet, który obserwował mnie przed domem Gary'ego! Widzę ciągle jego spojrzenie. Nie pomyślałam o nim ani razu, aż do tej pory. Może śledził mnie na zlecenie Justina? Ta myśl mnie przeraża.
Wykorzystując to, że już nie śpię, postanawiam wziąć kąpiel. Nalewam sobie wody do wanny, a kiedy w niej siedzę, czuję się już zdecydowanie lepiej. Nic mi nie grozi. To tylko jakiś sen. Odprężam się i zaczynam myć. Do dziewiątej mam dwie godziny, ale wolę wyjść wcześniej i nie spóźnić się tak jak na rozmowę. Ten sen przysłonił mi wszystko i nie myślę już o pierwszym dniu pracy. Przynajmniej nie tak gorączkowo.
Ubieram się luźno, ale klasycznie: koszula w czarno-czerwoną kratę i ciemne dżinsy. Będę się czuła w tym swobodnie. Włosy rozczesuję i puszczam wzdłuż ramion, pleców i piersi. Wzdycham sama do siebie. Okej, dam radę.
W kuchni pozwalam sobie na małe śniadanie. Kanapki z jogurtem mi wystarczą. Siadam przy wyspie kuchennej i rozglądam się po wnętrzu. Jest tu tak pusto bez Britney. Ciekawe, co u nich. Może powinnam zadzwonić? Nie, nie chcę im przeszkadzać. Pewnie doskonale bawią się z Garym, rabując wszystkie kasyna w Vegas.
Uśmiecham się na tę myśl i wstaję po skończonym posiłku. Przede mną ważny dzień. Zabieram torebkę i wychodzę z domu. W tym momencie jestem naprawdę wdzięczna Britney za zostawienie samochodu. Ustawiam lusterka i kładę dłonie na kierownicy. Dopiero teraz zaczynam się denerwować. Co, jeśli sobie nie poradzę? Chciałabym podołać. Nigdy nie zapytali mi się, czy opiekowałam się kiedyś dziećmi. Britney ma młodszą kuzynkę i kiedy przyjechała kiedyś do niej w Forks, bawiłam się z nią długie godziny. Miałam wtedy piętnaście lat, a mała cztery. Ale czy to się liczy?
Ulice są o tej porze bardzo ruchliwe. Wszyscy pędzą do pracy. Ach, jeśli sobie dzisiaj poradzę, to będzie niemalże moja codzienność. Nareszcie poczuję się jak prawdziwa Amerykanka! Oddycham z ulgą. Tata zawsze powtarzał, że przez brak zainteresowania rugby nie jestem prawdziwą patriotką.
Udaje mi się wjechać na wolny pas. Wjeżdżam na Upper West Side. Mimo, że to miejsce jest tuż obok Manhattanu, to panuje tu niesamowita cisza i spokój. Sąsiad Bieberów, wysoki blondyn, zamyka swoją furtkę i obserwuje uważnie mój samochód. Tak, patrzcie i podziwiajcie! Pasuję tu ze starym audi Britney, szczególnie przy tych wszystkich SUV-ach i Range Roverach.
Nie wiem za bardzo, co mam zrobić. Nie mam miejsca, by zaparkować przed podjazdem, a nie mogę na niego wjechać, bo brama jest zamknięta. I nagle właśnie, jak na moją komendę, brama zaczyna się rozsuwać, wpuszczając mnie do środka. Kręcę z konsternacją głową.
Podjazd jest pusty. Pewnie uprzątnęli wszystkie samochody. Uśmiecham się na samą myśl słowa "uprzątnęli".
Przed drzwiami stoi pani Smith. Och, myślałam, że będę ją rzadziej widywała. Uśmiecha się do mnie miło, ale drwiąco. Jest ubrana w czarną sukienkę za kolana. Wygląda niesamowicie dostojnie.
- Dzień dobry - ruszam w jej stronę.
Pani Smith kiwa jedynie głową. Cholera, mogłaby okazać trochę godności! To, że jest starsza ode mnie, nie czyni jej od razu lepszą.
W domu jest cicho i panuje delikatny półmrok przez na wpół zasunięte rolety. Wciągam głośno powietrze - zapach jest piękny. To te kwiaty, no tak. Obym dzisiaj niczego nie zniszczyła.
- Spóźniłaś się sześć minut - syczy za mną pani Smith.
Nie mam ochoty nic jej odpowiadać. Wredne babsko. Mija mnie i znika w salonie. Ech. To co mam robić? Wzdycham głęboko i jeszcze zanim zdążę zrobić krok do przodu, po schodach zbiega Jaxon.
- Hej, mały! - witam się z nim, a on przybija mi piątkę.
Jest taki uroczy. I również ma na sobie koszulę w czarno-czerwoną kratę. Ależ do siebie pasujemy. Mierzwię palcami jego blond włosy. Zagryzam wargę. Ciekawe, po kim ma ten kolor...
Pani Smith wynurza się z salonu ze swoją torebką.
- Jestem po nocnej zmianie - oznajmia. - Skończyłam, więc wychodzę.
Wow, nocna zmiana. Po co?
- Dobrze - odpowiadam zwięźle, nie wiedząc za bardzo, co mogłabym jeszcze powiedzieć.
- Suzanne, chciałabym, abyś miała tę świadomość, że wysyłając tego SMS, wcale się nie pomyliłam. Chciałam, by trafił do ciebie.
Odwraca się na pięcie i wychodzi z wyższością wymalowaną na ustach. O kuźwa! Wiedziałam, że coś z nią nie tak, ale żeby aż do tego stopnia, by wysyłać do mnie SMS...? Powinna się leczyć przez tą swoją chorobliwą zazdrość o posadę. Ma pracę dłużej ode mnie, zresztą nawet nie jako niania, a gospodyni domowa. Mogłaby się odczepić.
Jaxon biegnie do salonu. Myślę, że powinnam za nim pójść i się nim zająć, ale słyszę kroki na schodach. Unoszę głowę i widzę Jasmine. Ma na sobie szarą ołówkową spódnicę i czarną koszulę. Rozmawia przez telefon.
- Tak, rozumiem - warczy. - Justin będzie dzisiaj w pracy, więc zostawiam jej wolny dom - zauważa mnie i mruga kilkakrotnie. - Podpisała. Nie mogę rozmawiać. Zobaczymy się za dwadzieścia minut.
Och. Czuję coś w rodzaju upokorzenia. Obgadywała mnie z kimś innym, w dodatku przedstawiając jako złodziejkę.
- Dzień dobry - witam się skinięciem głowy.
Podchodzi bliżej i muszę się odsunąć, ponieważ chce przejść. No nie! Ona też jest na mnie tak cięta jak pani Smith? Niefajnie, a miało być miło.
- Cześć - odpowiada w końcu. - Justin jest jeszcze na górze, ale zaraz wychodzi. Mam nadzieję, że zostaniesz tyle, ile będziesz mogła. - Uśmiecha się do mnie blado. - Idę do pracy.
- Miłego dnia, pani Bieber - odwzajemniam uśmiech i zamykam za nią drzwi. - Jaxon! - wołam, ruszając w kierunku salonu.
Mały siedzi na kanapie i przegląda jakąś książeczkę. Zadziwiające, że tak potrafi się sobą zająć. Jest bardzo samowystarczalny. Podoba mi się, jak go wychowują, chociaż tak małemu dziecku nie potrzebna jest aż tak duża dyscyplina.
Kucam przy malcu.
- Co tam masz?
- Bajkę - macha mi przed twarzą książeczką.
- Mogłabym ci poczytać - proponuję, a kiedy kiwa głową na zgodę, siadam obok niego.
Bajka opowiada o wilku i owcy. Owca chciała kupić od wilka działkę na urodziny swojego męża barana. Wilk zgodził się ochoczo, lecz kiedy przyjęcie trwało, wybiegł na polanę ze swoją watahą, po czym pożarł i owcę, i barana. Nie mogę przyznać, że bajka przypadła mi do gustu, zresztą jej morał nie mógł być do końca zrozumiały dla Jaxona.
Unoszę głowę i widzę w progu Justina. Zasycha mi w ustach i błyskawicznie cała się rumienię. Ma czarne spodnie od garnituru i białą koszulę z krawatem. W dłoni trzyma marynarkę. Uśmiecha się czule.
- Masz ładny głos - stwierdza. - I dykcję. Brałaś udział w jakichś zajęciach?
- Kiedyś byłam w Kole Przyjaciół Biblioteki, proszę pana - wypuszczam powietrze, głośniej niż się spodziewałam. - Tam czytałam innym. I dzień dobry.
No bo naprawdę, wypadałoby mi to powiedzieć.
- Czy ty mnie upominasz, za to, że się nie przywitałem?
- Ależ nie - oblewam się jeszcze większym rumieńcem. - Ale chyba już to kiedyś zrobiłam, proszę pana.
Denerwuje mnie to ciągłe zwracanie się do niego per "pan", ale co mogę poradzić?
- Celna uwaga - uśmiecha się szelmowsko, a mnie zaczyna szybciej bić serce. - Wychodzę do firmy. Nie wiem, kiedy przyjadę, ale postaram się jak najszybciej.
Kiwam głową.
- Miłego dnia.
Bo co innego mogę powiedzieć?
- Pa, mały - Justin macha do Jaxona i chwilę później słyszę, jak drzwi się zamykają.
O kurczę! No to jestem sama. W takiej wypasionej chacie! Britney zrobiłaby imprezę. To nic, że dochodzi dziesiąta rano. Czas imprez dla Britney jest całodobowy.
Wzdycham i spoglądam na Jaxona. Jakiż on słodki. Tylko nadal nie mogę rozgryźć, po kim ma te blond włosy, bo przecież ani nie po Justinie, ani nie po Jasmine. Przygryzam wargę.
- Na co masz ochotę? - pochylam się i opieram dłonie o uda. - Mamy przed sobą cały dzień, mały.
- Chciałbym siusiu.
Powstrzymuję się od grymasu. No tak, dzieci też sikają. Wyciągam w jego kierunku rękę, a kiedy ją chwyta, pomagam mu zejść z kanapy.
- Pokażesz mi, gdzie macie łazienkę?
Ciągnie mnie mocno w kierunku przedpokoju. Mijamy schody. Jest za nimi inny korytarz, od którego odchodzą drzwi. No tak, w umowie przecież wspomnieli, że na parterze będą wszystkie pomieszczenia, jakich potrzebuję.
Mijamy pierwsze, ciemne i Jaxon szepcze pod nosem:
- Tu ćwiczy tata.
Wow, siłownia? Korci mnie, by tam zajrzeć. Z pewnością to zrobię, bo w końcu nie wolno mi wchodzić tylko na górę.
Przy drugich drzwiach Jaxon się zatrzymuje.
- To mój drugi pokój.
Wchodzimy do środka, a raczej tylko wstawiamy głowę. Wewnątrz jest naprawdę ładnie. Jedna ściana fioletowa, pozostałe białe. Dywan z narysowanym torem wyścigowym, dużo pudełek z samochodami i innymi zabawkami, ogromne łóżko, może nawet zbyt duże dla takiego malca. Jest naprawdę ślicznie.
- Nie chciało ci się siku? - chichoczę cicho.
Jaxon ponownie zabiera mnie w podróż, aż docieramy do łazienki.
Wow.
Szeroka, głęboka wanna, która jest niemalże wbita w ścianę wyłożoną beżowymi płytkami. Mała umywalka i sedes po przeciwnej stronie oraz szerokie, poziome lustro. Ładnie się urządzili, no, no.
Jaxon podnosi klapę i sam się oporządza. Jestem nieco zawstydzona. To tylko dziecko, nie powinnam się tak czuć, zresztą stoi przecież tyłem ode mnie. Gdy kończy, podsadzam go przy umywalce, żeby umył sobie dłonie.
- Chcę spiralki - burczy.
Spiralki? A co to niby jest?
- To zabawka? - pytam zażenowana.
- Nie, to chrupki - mówi z miną "jak mogłaś tego nie wiedzieć?" i wyszarpuje się z moich objęć. Biegnie do kuchni, więc ruszam za nim.
Jeszcze nie byłam w kuchni, ale kiedy tu wchodzę, wstrzymuję oddech. Pod oknem, z którego widać podwórko, rozchodzi się biały blat. Stoi na nim czarna płyta kuchenna. Szafki są białe, z czarnymi klamkami. Wszystko wydaje się klasyczne, bo czarno-białe. Sama nigdy bym się na to nie zdecydowała, ale tutaj wygląda naprawdę świetnie. Jaxon otwiera szarpnięciem stojącą przy zakończeniu blatu lodówkę. Jest dwudrzwiowa. Kolejne wow. Wyciąga jakąś paczkę. Okazuje się, że to czekoladki w kształcie spiralek. Miałam nie dawać mu słodyczy.
- Jaxo... - zaczynam nieśmiało, kucając przy nim. - Rodzice zabronili mi dawać ci słodkości.
Patrzy na mnie przez chwilę z niezrozumiałym wyrazem twarzy.
- Mam drugą paczkę, zjemy razem - uśmiecha się. - Tylko chyba jest w pierwszym pokoju.
Unoszę brwi z irytacją. Och, a może powinieneś sprawdzić w dwunastym? Bo twoja mama wspominała, że w piętnastym już szukała.
- Jaxon, ja naprawdę... - zaczynam, ale chłopca już nie ma. Słyszę, jak wbiega po schodach. - Jaxon!
Jezu, miałam tam nie wchodzić. Dobrze, to tylko jakieś czekoladki. Poczekam na dole, zaraz zejdzie. Zaraz zejdzie, zaraz zejdzie, zaraz zejdzie. Powtarzam to jak mantrę.
I nagle słyszę pisk.
- Nianiu! Nianiu!
Panikuję. Co mam robić? Dzieje się mu jakaś krzywda! Kuźwa, podziękują mi potem.
Niepewnie, ale jednak, stawiam pierwszy krok na schodku.
Wykorzystując to, że już nie śpię, postanawiam wziąć kąpiel. Nalewam sobie wody do wanny, a kiedy w niej siedzę, czuję się już zdecydowanie lepiej. Nic mi nie grozi. To tylko jakiś sen. Odprężam się i zaczynam myć. Do dziewiątej mam dwie godziny, ale wolę wyjść wcześniej i nie spóźnić się tak jak na rozmowę. Ten sen przysłonił mi wszystko i nie myślę już o pierwszym dniu pracy. Przynajmniej nie tak gorączkowo.
Ubieram się luźno, ale klasycznie: koszula w czarno-czerwoną kratę i ciemne dżinsy. Będę się czuła w tym swobodnie. Włosy rozczesuję i puszczam wzdłuż ramion, pleców i piersi. Wzdycham sama do siebie. Okej, dam radę.
W kuchni pozwalam sobie na małe śniadanie. Kanapki z jogurtem mi wystarczą. Siadam przy wyspie kuchennej i rozglądam się po wnętrzu. Jest tu tak pusto bez Britney. Ciekawe, co u nich. Może powinnam zadzwonić? Nie, nie chcę im przeszkadzać. Pewnie doskonale bawią się z Garym, rabując wszystkie kasyna w Vegas.
Uśmiecham się na tę myśl i wstaję po skończonym posiłku. Przede mną ważny dzień. Zabieram torebkę i wychodzę z domu. W tym momencie jestem naprawdę wdzięczna Britney za zostawienie samochodu. Ustawiam lusterka i kładę dłonie na kierownicy. Dopiero teraz zaczynam się denerwować. Co, jeśli sobie nie poradzę? Chciałabym podołać. Nigdy nie zapytali mi się, czy opiekowałam się kiedyś dziećmi. Britney ma młodszą kuzynkę i kiedy przyjechała kiedyś do niej w Forks, bawiłam się z nią długie godziny. Miałam wtedy piętnaście lat, a mała cztery. Ale czy to się liczy?
Ulice są o tej porze bardzo ruchliwe. Wszyscy pędzą do pracy. Ach, jeśli sobie dzisiaj poradzę, to będzie niemalże moja codzienność. Nareszcie poczuję się jak prawdziwa Amerykanka! Oddycham z ulgą. Tata zawsze powtarzał, że przez brak zainteresowania rugby nie jestem prawdziwą patriotką.
Udaje mi się wjechać na wolny pas. Wjeżdżam na Upper West Side. Mimo, że to miejsce jest tuż obok Manhattanu, to panuje tu niesamowita cisza i spokój. Sąsiad Bieberów, wysoki blondyn, zamyka swoją furtkę i obserwuje uważnie mój samochód. Tak, patrzcie i podziwiajcie! Pasuję tu ze starym audi Britney, szczególnie przy tych wszystkich SUV-ach i Range Roverach.
Nie wiem za bardzo, co mam zrobić. Nie mam miejsca, by zaparkować przed podjazdem, a nie mogę na niego wjechać, bo brama jest zamknięta. I nagle właśnie, jak na moją komendę, brama zaczyna się rozsuwać, wpuszczając mnie do środka. Kręcę z konsternacją głową.
Podjazd jest pusty. Pewnie uprzątnęli wszystkie samochody. Uśmiecham się na samą myśl słowa "uprzątnęli".
Przed drzwiami stoi pani Smith. Och, myślałam, że będę ją rzadziej widywała. Uśmiecha się do mnie miło, ale drwiąco. Jest ubrana w czarną sukienkę za kolana. Wygląda niesamowicie dostojnie.
- Dzień dobry - ruszam w jej stronę.
Pani Smith kiwa jedynie głową. Cholera, mogłaby okazać trochę godności! To, że jest starsza ode mnie, nie czyni jej od razu lepszą.
W domu jest cicho i panuje delikatny półmrok przez na wpół zasunięte rolety. Wciągam głośno powietrze - zapach jest piękny. To te kwiaty, no tak. Obym dzisiaj niczego nie zniszczyła.
- Spóźniłaś się sześć minut - syczy za mną pani Smith.
Nie mam ochoty nic jej odpowiadać. Wredne babsko. Mija mnie i znika w salonie. Ech. To co mam robić? Wzdycham głęboko i jeszcze zanim zdążę zrobić krok do przodu, po schodach zbiega Jaxon.
- Hej, mały! - witam się z nim, a on przybija mi piątkę.
Jest taki uroczy. I również ma na sobie koszulę w czarno-czerwoną kratę. Ależ do siebie pasujemy. Mierzwię palcami jego blond włosy. Zagryzam wargę. Ciekawe, po kim ma ten kolor...
Pani Smith wynurza się z salonu ze swoją torebką.
- Jestem po nocnej zmianie - oznajmia. - Skończyłam, więc wychodzę.
Wow, nocna zmiana. Po co?
- Dobrze - odpowiadam zwięźle, nie wiedząc za bardzo, co mogłabym jeszcze powiedzieć.
- Suzanne, chciałabym, abyś miała tę świadomość, że wysyłając tego SMS, wcale się nie pomyliłam. Chciałam, by trafił do ciebie.
Odwraca się na pięcie i wychodzi z wyższością wymalowaną na ustach. O kuźwa! Wiedziałam, że coś z nią nie tak, ale żeby aż do tego stopnia, by wysyłać do mnie SMS...? Powinna się leczyć przez tą swoją chorobliwą zazdrość o posadę. Ma pracę dłużej ode mnie, zresztą nawet nie jako niania, a gospodyni domowa. Mogłaby się odczepić.
Jaxon biegnie do salonu. Myślę, że powinnam za nim pójść i się nim zająć, ale słyszę kroki na schodach. Unoszę głowę i widzę Jasmine. Ma na sobie szarą ołówkową spódnicę i czarną koszulę. Rozmawia przez telefon.
- Tak, rozumiem - warczy. - Justin będzie dzisiaj w pracy, więc zostawiam jej wolny dom - zauważa mnie i mruga kilkakrotnie. - Podpisała. Nie mogę rozmawiać. Zobaczymy się za dwadzieścia minut.
Och. Czuję coś w rodzaju upokorzenia. Obgadywała mnie z kimś innym, w dodatku przedstawiając jako złodziejkę.
- Dzień dobry - witam się skinięciem głowy.
Podchodzi bliżej i muszę się odsunąć, ponieważ chce przejść. No nie! Ona też jest na mnie tak cięta jak pani Smith? Niefajnie, a miało być miło.
- Cześć - odpowiada w końcu. - Justin jest jeszcze na górze, ale zaraz wychodzi. Mam nadzieję, że zostaniesz tyle, ile będziesz mogła. - Uśmiecha się do mnie blado. - Idę do pracy.
- Miłego dnia, pani Bieber - odwzajemniam uśmiech i zamykam za nią drzwi. - Jaxon! - wołam, ruszając w kierunku salonu.
Mały siedzi na kanapie i przegląda jakąś książeczkę. Zadziwiające, że tak potrafi się sobą zająć. Jest bardzo samowystarczalny. Podoba mi się, jak go wychowują, chociaż tak małemu dziecku nie potrzebna jest aż tak duża dyscyplina.
Kucam przy malcu.
- Co tam masz?
- Bajkę - macha mi przed twarzą książeczką.
- Mogłabym ci poczytać - proponuję, a kiedy kiwa głową na zgodę, siadam obok niego.
Bajka opowiada o wilku i owcy. Owca chciała kupić od wilka działkę na urodziny swojego męża barana. Wilk zgodził się ochoczo, lecz kiedy przyjęcie trwało, wybiegł na polanę ze swoją watahą, po czym pożarł i owcę, i barana. Nie mogę przyznać, że bajka przypadła mi do gustu, zresztą jej morał nie mógł być do końca zrozumiały dla Jaxona.
Unoszę głowę i widzę w progu Justina. Zasycha mi w ustach i błyskawicznie cała się rumienię. Ma czarne spodnie od garnituru i białą koszulę z krawatem. W dłoni trzyma marynarkę. Uśmiecha się czule.
- Masz ładny głos - stwierdza. - I dykcję. Brałaś udział w jakichś zajęciach?
- Kiedyś byłam w Kole Przyjaciół Biblioteki, proszę pana - wypuszczam powietrze, głośniej niż się spodziewałam. - Tam czytałam innym. I dzień dobry.
No bo naprawdę, wypadałoby mi to powiedzieć.
- Czy ty mnie upominasz, za to, że się nie przywitałem?
- Ależ nie - oblewam się jeszcze większym rumieńcem. - Ale chyba już to kiedyś zrobiłam, proszę pana.
Denerwuje mnie to ciągłe zwracanie się do niego per "pan", ale co mogę poradzić?
- Celna uwaga - uśmiecha się szelmowsko, a mnie zaczyna szybciej bić serce. - Wychodzę do firmy. Nie wiem, kiedy przyjadę, ale postaram się jak najszybciej.
Kiwam głową.
- Miłego dnia.
Bo co innego mogę powiedzieć?
- Pa, mały - Justin macha do Jaxona i chwilę później słyszę, jak drzwi się zamykają.
O kurczę! No to jestem sama. W takiej wypasionej chacie! Britney zrobiłaby imprezę. To nic, że dochodzi dziesiąta rano. Czas imprez dla Britney jest całodobowy.
Wzdycham i spoglądam na Jaxona. Jakiż on słodki. Tylko nadal nie mogę rozgryźć, po kim ma te blond włosy, bo przecież ani nie po Justinie, ani nie po Jasmine. Przygryzam wargę.
- Na co masz ochotę? - pochylam się i opieram dłonie o uda. - Mamy przed sobą cały dzień, mały.
- Chciałbym siusiu.
Powstrzymuję się od grymasu. No tak, dzieci też sikają. Wyciągam w jego kierunku rękę, a kiedy ją chwyta, pomagam mu zejść z kanapy.
- Pokażesz mi, gdzie macie łazienkę?
Ciągnie mnie mocno w kierunku przedpokoju. Mijamy schody. Jest za nimi inny korytarz, od którego odchodzą drzwi. No tak, w umowie przecież wspomnieli, że na parterze będą wszystkie pomieszczenia, jakich potrzebuję.
Mijamy pierwsze, ciemne i Jaxon szepcze pod nosem:
- Tu ćwiczy tata.
Wow, siłownia? Korci mnie, by tam zajrzeć. Z pewnością to zrobię, bo w końcu nie wolno mi wchodzić tylko na górę.
Przy drugich drzwiach Jaxon się zatrzymuje.
- To mój drugi pokój.
Wchodzimy do środka, a raczej tylko wstawiamy głowę. Wewnątrz jest naprawdę ładnie. Jedna ściana fioletowa, pozostałe białe. Dywan z narysowanym torem wyścigowym, dużo pudełek z samochodami i innymi zabawkami, ogromne łóżko, może nawet zbyt duże dla takiego malca. Jest naprawdę ślicznie.
- Nie chciało ci się siku? - chichoczę cicho.
Jaxon ponownie zabiera mnie w podróż, aż docieramy do łazienki.
Wow.
Szeroka, głęboka wanna, która jest niemalże wbita w ścianę wyłożoną beżowymi płytkami. Mała umywalka i sedes po przeciwnej stronie oraz szerokie, poziome lustro. Ładnie się urządzili, no, no.
Jaxon podnosi klapę i sam się oporządza. Jestem nieco zawstydzona. To tylko dziecko, nie powinnam się tak czuć, zresztą stoi przecież tyłem ode mnie. Gdy kończy, podsadzam go przy umywalce, żeby umył sobie dłonie.
- Chcę spiralki - burczy.
Spiralki? A co to niby jest?
- To zabawka? - pytam zażenowana.
- Nie, to chrupki - mówi z miną "jak mogłaś tego nie wiedzieć?" i wyszarpuje się z moich objęć. Biegnie do kuchni, więc ruszam za nim.
Jeszcze nie byłam w kuchni, ale kiedy tu wchodzę, wstrzymuję oddech. Pod oknem, z którego widać podwórko, rozchodzi się biały blat. Stoi na nim czarna płyta kuchenna. Szafki są białe, z czarnymi klamkami. Wszystko wydaje się klasyczne, bo czarno-białe. Sama nigdy bym się na to nie zdecydowała, ale tutaj wygląda naprawdę świetnie. Jaxon otwiera szarpnięciem stojącą przy zakończeniu blatu lodówkę. Jest dwudrzwiowa. Kolejne wow. Wyciąga jakąś paczkę. Okazuje się, że to czekoladki w kształcie spiralek. Miałam nie dawać mu słodyczy.
- Jaxo... - zaczynam nieśmiało, kucając przy nim. - Rodzice zabronili mi dawać ci słodkości.
Patrzy na mnie przez chwilę z niezrozumiałym wyrazem twarzy.
- Mam drugą paczkę, zjemy razem - uśmiecha się. - Tylko chyba jest w pierwszym pokoju.
Unoszę brwi z irytacją. Och, a może powinieneś sprawdzić w dwunastym? Bo twoja mama wspominała, że w piętnastym już szukała.
- Jaxon, ja naprawdę... - zaczynam, ale chłopca już nie ma. Słyszę, jak wbiega po schodach. - Jaxon!
Jezu, miałam tam nie wchodzić. Dobrze, to tylko jakieś czekoladki. Poczekam na dole, zaraz zejdzie. Zaraz zejdzie, zaraz zejdzie, zaraz zejdzie. Powtarzam to jak mantrę.
I nagle słyszę pisk.
- Nianiu! Nianiu!
Panikuję. Co mam robić? Dzieje się mu jakaś krzywda! Kuźwa, podziękują mi potem.
Niepewnie, ale jednak, stawiam pierwszy krok na schodku.
Mam do Was jedną małą prośbę - polecajcie tego bloga gdzie tylko się da! To dla mnie naprawdę wiele znaczy ;) No i druga, jeszcze mniejsza prośba - proszę Was o komentarz.
Dziękuję za to, że tyle Was ze mną jest, mam nadzieję, że Was nie zawiodę.
Ściskam, do następnego!
P.S.: DZIĘKUJĘ ZA ŻYCZENIA URODZINOWE.
+OD NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU JUŻ NIE INFORMUJĘ
Xbsjdjxjsj jestem mega ciekawa co się kryje na tym piętrze! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
coś czuję, że jej się dostanie. straasznie lubię tego bloga i polecę go u siebie :) byłoby mi bardzo miło, gdybyś zrobiła to samo z moim {fall-in-love-jb.blogspot.com} :) to do następnego!♥
OdpowiedzUsuńczekam na następny, mam nadzieje ze pojawi sie szybko:) x
OdpowiedzUsuńreitjuriofjfsherwjk jezu, jaki świetnyyy! omg, ona tam wejdzie shfshfksjfhksh ciekawe co tam jest. o.O
OdpowiedzUsuń@kidrawhxo
Xbsjdjxjsj jestem mega ciekawa co się kryje na tym piętrze! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
świeeeeetne :)
OdpowiedzUsuńkiedy nowy?
Wspaniałe! tak bardzo jestem ciekawa co się znajduje na piętrze. Pięknie piszesz a najlepszy moment "Unoszę brwi z irytacją. Och, a może powinieneś sprawdzić w dwunastym? Bo twoja mama wspominała, że w piętnastym już szukała." Myślałam, że parsknę śmiechem :) dziękuje za kolejny rozdział i z niecierpliwością czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńswietny
OdpowiedzUsuńŚwietny gsljlakoap
OdpowiedzUsuńjeeej, przecież ona nie może tam wchodzić, no ale... aaww, ciekawe co będzie dalej, i to jak ona mówi do niego na "pan" ;))
OdpowiedzUsuńWszystko dla komentarzy...
OdpowiedzUsuńCiekawe, co tam bedzie. :O
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac!
X.O.X.O.
PS. Your forever.
Niesamowity! *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta! <33
o mój boże, co się właśnie stało....
OdpowiedzUsuńwspaniały! <3 Już nie mogę doczekać się następnego x
trzeba przyznać, że umiesz zaciekawić czytelnika werka oby tak dalej /alohaian
OdpowiedzUsuńomg czy ktos bd chcial zabic jaxona ??? super rozdział ily <3
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńUhuhuhu, ciekawe co tam jest.. ;oo Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuń@myluvx_xbiebs
Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego. Jestem strasznie ciekawa co jest na tamtym piętrze no i co się stało Jaxonowi. Świetnie piszesz! :)
OdpowiedzUsuńCudoowny*_* nie moge doczekac sie następnego rozdziału ;)) ciekawe co jest na tym piętrze
OdpowiedzUsuńo mój boże :)))) oh coś czuje ,że w następnym będzie się działo!!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać pisanie w takim momencie? :/
OdpowiedzUsuńCiekawe, co jest na tym piętrze. :)
Z niecierpliwością czekam na następny xx /@otamissx
O boże ten blog tak bardzo pobudza moją wyobraznie ,normalnie skacze z radości ,kiedy jest nowy rozdział ,a płaczę kiedy nie ma już co czytać.To jak opisujesz jej reakcje gdy widzi ``pana Justina ,, jest piękne i normalnie czuje to samo... Naprawdę rozumiem ,że nie masz czasu ,ale ja umieram nawet po przeczytaniu dobiero co nowego rozdziału...KOCHAM CIĘ I TO FF!!!
OdpowiedzUsuńjak to nie informujesz? nie każdy ma konto na bloggerze i może sprawdzać czy są nowe rozdziały, stracisz czytelników
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńTen blog jest serio świetny. Ciekawe co ten mały łobuz wykombinował. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńSzkoda ze nie bedziesz juz informować i nie bede miała jak czytac ....
OdpowiedzUsuńumrę z ciekawości xd
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze taki krotki, ale i tak swietny:)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwoscia czekam nn xx
super :)
OdpowiedzUsuńszkoda że taki krótki, nie mogę się już doczekać następnego ashkdl
OdpowiedzUsuńJAK ZWYKLE IDEALNY, KC WERKA!!
OdpowiedzUsuńWerka! dodawaj kolejny jak najszybciej! Nie moge sie doczekać, serio :'( Co do rozdziału jest świetny! wyobrażam to sobie wszystko dokładnie :) Życze Ci żebyś nadal tak cudownie pisała! :*
OdpowiedzUsuńJejuu nie moge doczekac sie nastepnego
OdpowiedzUsuńuuu, pierwszy dzień, a ona już nabroi :/
OdpowiedzUsuńcoś mi się wydaje, że "pan" Justin i Jasmine nie będą mimo wszystko zadowoleni.. cudowny rozdział i oczywiście czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. <3
@saaalvame
Świetny czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńBoskie, nie mogę się doczekać nastepnego <3
OdpowiedzUsuńJustin jest awwwwwwh alkdjasdkjsd onieśmielający! Już pierwszego dnia złamie zakaz? :O Ale kurcze, Jaxon'owi może się coś stać, rany! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń@bieberauss
czy jestem tutaj jedyną osobą, której niektóre momenty kojarzą się z Greyem? haha
OdpowiedzUsuńJustin jest taki aksfnsefnufegnwlken omg
Hahaha mi tak samo :D
UsuńCudny :)
OdpowiedzUsuńhgbrefuibfvuyreb........super!!!
OdpowiedzUsuńhgbrefuibfvuyreb........super!!!
OdpowiedzUsuńŚwietne ;D
OdpowiedzUsuńGenialne, jestem bardzo ciekawa co się stało! Ale wydaje mi się że to jakiś podstęp od Justina... :> Nie mogę się doczekać nowego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny :)
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńBoski ♥ czekam na nn xx
OdpowiedzUsuńwerka, nie wiem, jak oddychać, omg, ciekawe co jest na tej górze krfjerkjgejrg jaxo jest słodki, ale chyba będzie miała z nim troszkę kłopotów, cóż. powodzenia z następnym:) dziękuję, że to piszesz
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjejkuu jak ty pięknie piszesz zazdroszczę takiej wyobraźni haha mam nadzieje że następny rozdział będzie jak najszybciej xx
OdpowiedzUsuńŚwietny, ale boję się o Jaxona.
OdpowiedzUsuńTo jest głupie i nudne -,-
OdpowiedzUsuńkto ci kaze czytac xd
UsuńKOcham to opowiadanie pisz dalej ! :*
OdpowiedzUsuńWow wow czyżby słaba sytuacja?
OdpowiedzUsuńHmm, ciekawe co jest na górze..
Świetne ;)
@Megi_Oficial
OMG !!!! Ona tam wchodzi i nagle wraca Justin :) Hahaha ciekawe co by było . Ciekawa jestem co tam jest :)Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńNo
OdpowiedzUsuńi tam poszła, a nie może...jejku, i co? i co? co dalej???!! matko, ja
musze to wiedzieć już! :D boski rozdział skarbie, jak zwykle oczywiście,
uwielbiam tego bloga, to ff, chyba najlepsze jakie czytam o Justinie w
dodatku nie tłumaczenie, kocham cie za to i wgl :) mam nadzieje, że mimo
wszystko, mimo tego co sie dzieje na tt nie przestaniesz dla nas pisać
tego cudeńka ani nie odejdziesz z tt itd, nie warto, nie dawaj ludziom
tej satysfakcji bo na tym im tylko zalezy, głowa do góry i pokaż, że
dasz radę, że nie zrobisz tego czego oczekują, nie poddasz się, wierzę
:) i już czekam na nn, powodzenia we wszystkim :)
strasznie ci zazdroszczę talentu, ogólnie jedno z najlepszych ff jakie czytałam haha a czytałam chyba z 30, błagam cie nie zawieszaj bloga bo ja sie chyba zabije:(( kocham cie Wercia ❤️
OdpowiedzUsuńwow niezle pierwszy dzien w pracy a juz łaie zasady.
OdpowiedzUsuńJezeli chodzi o pisanie to popracuj troche nad tym aby nie byli pisane mowa az tak potoczna
Świetne ;)
OdpowiedzUsuńMega rozdzial ♡ czekam na nowy ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny xx czekam z niecierpliwością co się zdarzy w następnym :)
OdpowiedzUsuńBoski! Czekam na nowy ♥
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńOmg co za adrenalina,czekam na kolejny rozdzial!!
OdpowiedzUsuńsuper ff <3 moje ulubione
OdpowiedzUsuńjeny co bd dalej nie mogę się doczekać dodaj jak najszybciej kolejny rozdział !!
Omg, na tego bloga trafiłam wczoraj przez przypadek, ale już jest moim ulubionym *_*. Kiedy następny?? Nie mogę się doczekać ;)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, znalazłam bloga dzisiaj - w 3 godziny (przez wyłączający się znienacka internet) pochłonęłam wszystkie rozdział. Jestem naprawdę zachwycona tym opowiadaniem. Jest oryginalne, niebanalne i porywające.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, Happily :)
i na pewno któreś wróci haha. lool, zły jaxo haha
OdpowiedzUsuńAż się o niego boję, a ten facet w samochodzie i ''niebezpieczeństo'' Justina jakoś mi się łączy. Ale to przecież nie to... Cóż, pisz dalej, kochana♥
OdpowiedzUsuń